Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/193

Ta strona została skorygowana.
163
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

rozpaczą w ciemnośćiach głębokich, a niemaiąc nawet kawałka chleba, ani kropli wody dla uſmierzenia łaknienia i pragnienia, ktore ich trapiło. Tak dalece, że nic niewidzieli procz okropnego obrazu ſmierci, ktora ze wſzech miar ſtawała w ich oczach; ale co naywiękſzą zadawało Chrześćianinowi mękę, to, że był przyczyną nieroſtropną radą ſwoią, nieſzczęśćia wiernego ſwego przyiaciela. Olbrzym rozpacz układſzy ſię z zoną ſwoią, niedowiarſtwo nazwaną, przepowidział iey, iako dwuch wieźniow nalezionych w iego ziemi wtrącił do więźenia i radził ſię iey, coby ona rozumiała czynic znimi; ktora pytała u niego, coby to za ludzie byli, zkąd przychodzą i dokąd idą? ona tę dała radę, aby na zaiutrz rano, bez żadnego miłoſierdzia potężnie ich bić kazał. Ledwie co wſtał olbrzym, zaraz miał ſię do tego, aby tę radę, ktorą mu żona iego podała do ſkutku przyprowadził, i ku temu celowi porwał potężny kii z drzewa jabłoni leśney, i rzuciwſzy ſię na nie w zapalczywośći niepoiętey, lubo oni żadnego onemu przykrego nieuczynili i nie rzekli ſłowa, tak ich okrutnie bił, że polegli na ziemi nie mogąc żadną miarą ſami przez ſię podnieść ſię. Potym ſam odſzedł, zoſtawiwſzy ich leżących na podłodze, gdzie przez wſzyſtek czas opłakiwali ſwoie nieſzczęśćie. Gdy tak ci ubodzy pielgrzymowie z żalem i wzdychaniem uſtawicznym trawili ſwoy czas wtym więźieniu ciemnym, olbrzym Rozpacz ni o czym innym nie myślił, tylko o

ſrzodku,