Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/214

Ta strona została skorygowana.
182
Droga Chrześćianina,

ment przy nim, lecz poſtrzegſzy że ktoż zbliżał ſię ku nim, obawiali ſię, ieżeliby to nie była wielka łaſka z miaſta dobrego sumnienia, uciekli, a ſłaby w wierze przyſzedſzy do ſiebie, że ieno mogł wſtać, powlokł ſię z lekka w drogę ſwoię, a oto cała hiſtorya.

Ufaiący: A wźięliż mu wſzyſtko, co miał przy ſobie?

Chrześćianin: Szczęśćiem wielkim, nie należli kleynotow, ktore miał przy ſobie, lubo pilno ſzukali, a tak zoſtały ſię onemu; iednakże ten dobry człowiek barzo był ſtrapiony nad ſwoią ſzkodą, bo ci złodzieje niemal wſzyſtkie pieniądze, ktore mu byłi potrzebne na ekspenſa [wydawki] podrożne, wźięli, i nic zoſtawili mu, iakom rzekł, tylko te kleynoty, i kilka pieniążkow, ale te niewyſtarczały do zakończenia drogi, bo ponieważ niechciał przedawać ſwoich kleynoto,w ſtarał, ſię iak mogąc pożywać, aż też i żebraniną ſię bawił, aby iakim kolwiek ſpoſobem doſzedł do ſwego mieyſca.

Ufaiący: Ale ieżeli to nie ieſt rzecz dziwna, że mu nie wźięli tego świadeſtwa, za ktorym ma bydz przyięty u bramy niebieſkiey?

Chrześćianin: Prawdziwie to wielki cud, bo wtym zmieſzaniu, w ktorym on zoſtawał, był niemogł bydz tey oſtrożnośći, aby mogł przychować to ſwiadeſtwo: Ale to ſię ſtało za naywyżſzą opatrznośćią, że go nienalezli.

Ufaiący: Musiało to bydz dla niego wielką pociechą?

Chrze-