Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/221

Ta strona została skorygowana.
189
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

rycerzami krola ſwego. Ach z iak wielką przezornośćią musieli poſtępować na drodze ſwoiey i mieć ſię barzo na oſtrożnośći, gdy od nieprzyiacioł ſwoich byli nagabani. Wielu ich, ktorzy ſię zalękli i ztrwożyli, co ſię przytrafiło Piotrowi św. iako ty wieſz. Ieſzcze i to przydam, że krol tych nieſzczeſnych nigdy nie ieſt tak dalekim od nich, aby ich ſłyſzeć niemogł, ale zawſze ieſt w gotowośći za naypierwſzym znaćdaniem przybywać im z pomocą, choćby też w oſtatnich zoſtali terminach. A o nim to rzeczono.[1] Miecz, ktory go ſięga, nie oſtoi ſię, ani drzewce, ani ſtrzała, ani pancerz. Żelazo poczyta ſobie za plewę, a miedz za drzewo zbutwiałe, nieupłoſzy go ſtrzała a iako zdzbło ſą u niego kamienie zproce. Strzelbę ſobie poczyta iako ſłomę, a pośmiewa ſię z ſzermowania włocznią. Co tu począć, gdy ſię z takimi nieprzyiaciołmi potykać trzeba? To prawda, gdyby człowiek miał w mocy ſwoiey zawſze owego konia, o ktorym mowi Iob, i przytym ſpoſobność i męſtwo do osiadania onego, ieſzcze by mogł co dokazać.[2] Bo chrapanie nozdrzy jego ieſt ſtraſzne, kopie doł, a weſele ſię w mocy ſwoiey, i bieży przeciwko zbroynym, ſmieie ſię z poſtrachu, ani ſię lęka, ani nazad uſtępuie przed oſtrzem miecza. Choć na nim chrzęśći ſaydek i bły-

  1. Iob. 41, v. 17.
  2. Iob. 39, v. 23.