i obaczyć owocow twoiey koſztowney wiary. Co ſię tknie tego człowieka, wiem że on ieſt, ktory ma zasłonę na oczach tego wieku; my zaś idzmy daley, abowiem wiemy, żesmy uwierzyli prawdzie i że to nie ieſt kłamſtwem.
Dopioro rzecze Ufaiący: weſelę ſię wnadziei łaſki bożey. A tak rozeſzli ſię z tym człowiekiem, ktory naśmiawſzy ſię znich poſzedł w swą drogę.
Widziałem też we śnie, że na oſtatek podrożni przyſzli do iednego kraiu, gdzie powietrze miało moc, iż zawrot głowy tam przypada, i drzemanie na tych, ktorzy tam przychodzą, a dla tegoż Ufaiący począł ſłabieć i bydz ſnem ociążałym, rzekł do Chrześćianina: Takem ieſt ſnem zmorzony, że ledwo mogę oczy otworzyć, układzmy ſię tu trochę i uſnimy moment.
Chrześćianin: Żadną miarą, obawiać ſię albowiem trzeba, żebyſmy nie zaſnęli snem nieprzebudzonym.
Ufaiący: Dla czegoby to, moy bracie? Sen ieſt rzeczą przyiemną tym, ktorzy ſą ſpracowani, ieśli tu trochę ſobie ſpoczniemy, nabędziemy sił nowych.
Chrześćianin: A niepamiętaſz tego, wczym cię Paſterz upomniał, abyś ſię ſtrzegł kraiu Omamienia; nie inſzy taki był umyſł, tylko ten, abysmy ſię wyſtrzegali ſnu, a dla tegoż[1] nie ſpimy iako i inśi, ale czuymy i bądzmy trzezwymi.
- ↑ 1 Teſſ. 5, v. 6.