Ufaiący: Iak też to oni czynią? proſzę cię.
Chrześćianin: 1) Mniemaią, że diabł wnich ſprawuie tę boiaźń, lubo iednak w ſamey prawdzie ieſt to ſprawa Boża; a w tym zoſtaiąc rozumieniu usiłuią dać odpor oney, iako rzeczy takiey, ktora ſzczegulnie zmierza ku ich zatraceniu.
2) Rozumieią, że ta boiaźn zmierza ku temu, aby ich wiarę oſłabiła i owſzem zniſzczyła, lubo ci nędzni, nieſzczęsliwi ludzie i niemaią wiary; a dla tegoż przeciwko tey boiaźni zatwardzaią ſerce ſwoie.
3) Ponieważ boiaźń odprowadza ich od tego fałſzywego, ktorym ſię kochaią rozkoſzować, i że ona przeſzkadza im używać wczaſu cieleſnego, wſzyſtkimi ſpoſobami na tym ſą, aby ią odpędzić od umysłu ſwego.
4) Poczuwaią, że ta boiaźń obiawia im nędzę ich, i że im odpiera harde mniemanie własney świętobliwośći, ztąd pochodzi, że wſzytkie śiły na to ważą, aby oney odpor dali.
Ufaiący: Coż podobnego. Ia ſam na ſobie doznałem, bo nimem siebie dobrze poznał toż własnie ſię ze mną działo.
Chrześćianin: Zaniechaymy iuż naſzego ſąsiada Niewiadomego, zabawmy ſię raczey inſzą rozmową pożyteczną.
Ufaiący: Całym ſercem; ale chciey ty zacząć.
Chrześćianin: Nieznałżeś przed dziesiątkiem lat iednego doczesnika, ktory mieſzkał w