Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/262

Ta strona została skorygowana.
230
Droga Chrześćianina,

bolesnie[1]: Ieślibyſcie naleźli miłego mego, powiedzcie mu, żem od miłośći zachorzała. I tak oczerſtwiwſzy ſię trochę poſzli w ſwą drogę zbliżaiąc ſię coraz ku miaſtu: Były też na trakcie ich ogrody, do ktorych bramy otworem ſtały, a ogrodnicy naydowali ſię na drodze, ktorych ſpytali pielgrzymowie, czyieby to były winnice i roſkoſzne ogrody? odpowiedzieli: Iż do krola należą; i ſzczegulnie dla jego upodobania; oraz też dla otrzeżwienia podrożnych ſą założone. Zatym ogrodnicy poprowadzili ich do winnic i upraſzali, aby ſię tam otrzeźwili i żeby chcieli używać, co ſię im podoba z tego wſzyſtkiego, co ſię tam nayduie, pokazali im też przechadzki, ktorymi ſię krol przechadza, pokoie, mieſzkania, wktorych on ma ſwoię roſkoſz przebywać; tak ſię to miłe mieyſce podobało podrożnym, że ſię tam układli, aby odpoczęli. Uważałem też, że przez ſen siła mowili, czego przez całą drogę nie zwykli byli czynić, a ponieważem ſię temu dziwował, ogrodnik rzecze mi: Przęczbym ſię nad tym zdumiewał? Taka ieſt albowiem natura tey winnicy, że taką ma w ſobie wdzięczność, ktora ſprawuie, że wargi ſpiących mowią. Za ocknieniem ſię ich uyrzałem, że ſię obrocili ku miaſtu, ale iako rzeczono: Ze to miaſto było ze złota czyſtego, ktore promienia ſłoneczne tak oſwiecały, że światłośći jego nie mogli znieść oczyma ſwymi owtartymi. Ale musieli zażywać Zwierciadła.

I
  1. Pieśń. Sal. 5, 8.