Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/263

Ta strona została skorygowana.
231
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

I gdy daley poſtępowali, ſpotkali dwoch ludzi, ktorych ſzaty lsniły ſię iako złoto, a oblicza były iasne, iako światłość. Ci ludzie ſpytali onych, zkądby ſzli, gdzie mieſzkali, iakie niebeſpieczeńſtwa, i niewygody wyſtali, i czym ſię cieſzyli i wſpierali w drodze ſwoiey? Podrożni porządnie na te wſzyſtkie rzeczy odpowiedzieli; tedy rzekli im ci ludzie: Ieſzcze macie dwie trudnośći do przebycia, a potym wnidziecie do miaſta.

Chrześćianin i Towarzyſz iego pytali ich, ieśliby niechcieli iść znimi w kompanij, odpowiedzieli zezwalaiąc; ale potrzeba, aby każdy własną ſwoię wiarę tam wſzedł. A w tym poſzli w towarzyſtwie tak daleko, aż uyrżeli bramę.

Tedy uyrzałem, że między nimi i bramą była wielka rzeka, na ktorey moſtu nie było, a była barzo głęboka. Widok tey rzeki barzo ztrwożył podrożnych naſzych. Lecz ci, ktorzy znimi ſzli w towarzyſtwie rzekli, że potrzeba koniecznie przechodzić tę rzekę, ieśli chcą wniść do tego miaſta krolewſkiego. Spytali ich, ieśliby niebyło inſzey drogi, ktorąby wniść mogli, ale ci ludzie dali im do wyrozumienia, że żaden nigdy człowiek od początku ſwiata nie miał prawa tam wniść inſzą drogą, oprocz dwuch ludzi tylko, Enocha i Eliaſza, i żaden też nie będzie mogł, aż poki głos trąby zabrzmi, inſzą drogą wniść. Na te ſłowa poczęli ſię trwożyć Pielgrzymowie, oſobliwie Chrześćianin, poczęli poglądać na tę i ową ſtronę ſzukaiąc ratunku, ale nie mo-

gli


16