Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/264

Ta strona została skorygowana.
232
Droga Chrześćianina,

gli żadney naleść nadziei, aby ſię mogli uwolnić od przeprawy tey rzeki. Tedy pytali tych ludzi, ieśliby ta rzeka iednako była głęboka wſzędzie? Odpowiedzieli: Nie, ale ſię to wam ni na co nie przyda, bo według wiary ufnośći waſzey, ktorą będziecie mieli w krolu, barziey i mniey będzie ſię zdała głębokość tey rzeki.

Wtym rzuciwſzy ſię w wodę, Chrześćianin na tych miaſt począł ſię zanurzać i wołać do ſwego przyiaciela Ufaiącego: Tonę wtey głębokośći wod, wſzyſtkie nawalnośći ſą nad głową moią, a wały ogarnęły mię. Sela.

Ufaiący: Bądz dobrego ſerca, bracie moy: Doſtałem gruntu i barzo mocnego.

Chrześćianin: Ach nie ſtetyſz! Trwogi śmierci ogarnęły mię i nie uyrzę ziemi mlekiem i miodem opływaiącey!

To rzekſzy tak ſię barzo zaląkł i tak gęſtymi był uwiniony ciemnośćiami, że cale nic nie widział; umysł też iego tak był zmieſzany, że nie mogł nic mowić zrozumietelnie, ani też pamiętać na owe otrzeżwienia, ktore doznawał wdrodze. Ale tym wſzyſtkim, co mowił, pokazywał, iż był barzo zmieſzany i ztrwożony rozumieiąc, że wtey drodze zaginie a wątpiąc, aby mogł przeyść do bramy Niebieſkiey, wtym zemdlał, i ile mogłem po nim rozumieć, zapadł wmyśli ſmętne i barzo trapiące ſię, przywodząc ſobie na pamięć grzechy ſwoie, tak te, ktore popełnił nim wſtąpił na tę drogę, iako i te, w ktore potym

wpa-