Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/265

Ta strona została skorygowana.
233
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

wpadał, ale co barźiey przymnażało w nim trwogi i ſmętku to; że był nagabany od ſmokow, i duchow nieczyſtych, i wielce w tym pracował, iako łatwo rozumieć było z ſłow przerywanych, a tak to wſzyſtko odeymowało mu ſerce, ze rozumiał że zapewnie zaginie wtych głębokośćiach wody, zktorey pokazał ſię potym wpołumarły.

Tym czaſem Ufaiący nie odſtępował go, trzymał za głowę, pilnuiąc, aby ſię nie zalał, i umacniał go pociechami, ktore do niego obracał. Bądz dobrego ſerca, bracie moy, rzecze mu, tuż widzę bramę miaſta niebieſkiego i oſoby, ktore nas czekaią i gotowi ſą do przyięcia.

Ach! odpowie Chrześćianin: Ciebie oni czekaią, tyś był zawſze Ufaiącym przez wſzyſtek czas iakem cię poznał. I ty także, rzecze Ufaiący. Ach! bracie moy, odpowie Chrześćianin, gdybym był naleźiony doſkonałym przed nim, przyſzedłby a nie mieſzkałby na ratunek, ale dopioro dla grzechow moich wrzucił mię w zwiąſki i opuśćił mię tu bez pomocy. Bracie moy, rzecze Ufaiący, a zapomniałżeś tego mieyſca piſma świętego, ktore w ten ſpoſob o niezbożnych mowi:[1] bo nie maią zwiąſkow aż do śmierci, ale wcałośći zoſtawa siła ich, w pracy ludzkiey nieſą, a kaźni iako inni ludzie nie doznawaią. To utrapienie, w ktorym ty zoſtaieſz, nie ieſt znakiem, aby cię Bog miał opuśćić, ale tylko dla tego ieſt na cię dopuſzczone, aby była

przez
  1. Pſal. 63, 4, 5.