Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/273

Ta strona została skorygowana.
241

Zamknienie

A tak moy miły czytelniku, powiedziałem ci moy ſen: Teraz na tobie zależy, ieżeli go będzieſz mogł wyłożyć, lub mnie lub ſobie ſamemu, alboli też komu z przyiacioł twoich. Ale ſtrzeż ſię, abyś go na złe nie wykładał; bo wtakowym raźie miaſto tego, cobyś miał mieć pożytek, zaſzkodziſz ſobie, i na złe ſamego siebie użyieſz.

Strzeż ſię też, żebyś ſię nie zapatrywał barzo na pozwierzchność ſnu mego, abyś ztąd chciał wziąć okazyą do ſmiechu, niech tym ſię bawią dzieci i głupi, ale ty baday ſię ſamey iſtoty i rzetelnośći rzeczy własney. Odeym zaſłonę, a wzrokiem umysłu twego przenikay aż do gruntu, nie uwodz ſię blaſkiem kſztałtnych dyſkurſow, ale usiłuy wynaydować rzeczy pożyteczne pobożney duſzy, ieżeli takich naleść pragnieſz. Ieżeli naydżieſz, żem z mego dowcipu mieſzał drwa, ſłomę, plewy i tym podobne rzeczy, odrzuć to ſmiało, a nie zachoway ſobie, tylko złoto; jeżeli zaś trefunkiem narzuciłem go błotem, pamiętay, że nikt nierzuca jabłka dla ziarń. Ieźeliby ſię podobało wſzyſtko odrzucić, może ſię trafić. Iednak ia niewiem, że mi tym ſpoſbem ieſzcze daſz okazyą złożyć drugi Sen.

Koniec.