Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/29

Ta strona została skorygowana.
11
Pielgrzymuiącego ku Wiecznośći.

przeſtali mowić, obadwa wraz ugrzązli w bagno oparzyſte, ktore było wpośrzod pola, między zrzodłem, ponieważ ſię nie dość oſtrożnie mieli na baczeniu, nazywało ſię to błoto, Błoto Nieufnosci, w ktorym ugrzązſzy, przez czas nie mały zoſtawali, z wielkim uprzykrzeniem. Chrześćianin naybarziey z przyczyny cieſzkiego brzemienia, ktorym był obciążony, ledwo ſię nie uduſił.

Ach Sąſiedzie miły, Chrześćianinie, zowołał na tych miaſt Łatwy: gdzież to ieſtes?

Chrześćianin. Prawdziwie nie mogę poiąc.

Łatwy począł tedy przykrzyć, w myslach ſię biedzić, gniewać ſię:

A toż to, rzekł do ſwego Towarzyſza, ſzczęśćie, o ktorymeś mi przepowiedał, tak wiele cudow, tak wiele dziwnych rzeczy? Wpoczątkach tylko drogi naſzey tak nas zle witaią, coż nas potym niepotka nim doydziemy do konca pielprzymowania naſzego? Ach! bym tylo mogł ratować życie moie ztąd, chętniebym to Dziedzictwo Tobie iednemu uſtąpił. A tak dobywſzy wſzytkich ſił za dwa albo trzy razy, z wielką pracą wybił ſię z tego błota i wyſzedſzy na ſuchą ſtronę, ku Domowi ſwemu, nieodwłocznie iął biedz, tak, ze go Chrześćianin więcey nie uyrzał, i ſam tylko ieden zoſtał w tym błocie Nieufnośći; w ktorym tłukł ſię i ſtarał z niego wybrnąć w ſtronę, nie ku Domowi ſwemu, ale ku bramie ciasney, lecz nic wſkorać nie mogł, z przyczyny tego cięſzkiego brzemienia. Wnet uyrzał potym człowieka, ktorego

Imie