Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/50

Ta strona została skorygowana.
30
Droga Chrześćianina,

Panie moy, rzekł Chrześćianin: Ieſtem Podrożny, żądam, aby mi kto Drogę pokazał. Oſoba znajoma Panu Domu tego przyſłała mię tu. Ten, ktory z nim mowił, wezwał Pana tego, ktory po małey chwili przyſzedſzy dla przyięcia Chrześćianina, pytał go, czegoby żądał?

Panie moy, rzekł, Chrześćianin, przychodzę z miaſta ſkażenia i idę do gory Syon; Ten, ktory u Bramy ſtoi, ktora ieſt na tey drodze powiedział mi, że ieślibym tu przyſzedł, miałeś mi dziwne rzeczy do widzenia pokazać, a te mi maią bydz barzo pożyteczne na dalſzą moją drogę.

Tłumacz rzekł mu: Wnidz pokażę tobie to, czego żądaſz; I kazawſzy ſłudzę ſwemu zapalić świecę rozkazał, aby Chrześćianin ſzedł za nim i wprowadził go do pokoju oſobnego, ktory kazał otworzyć ſłudzę ſwemu. Iak prętko byli Drzwi otworzone, Chrześćianin uyrzał wnet obraz dziwny człowieka maiącego podnieſione oczy ku Niebu, ktory w Ręku ſwoich naylepſzą ze wſzytkich trzymał kſięgę, a zakon prawdy był na wargach Iego. Swiat był za grzbietem onego, zdał ſię z poſitury ſwoiey, iakby ſię rozpierał z Ludzmi a na głowę Iego była korona Złota.

Chrześćianin pytał: Czyi by to był obraz?

Tłumacz odpowiedział: Ten Człowiek ieſt ieden z Tyſiąca, może ſpłodzić Dziatki i bydz ſam w pracy rodzenia, i on ſam ie wychowywa, wydawſzy na ſwiat. To zaś, że widziſz maiącego oczy ku Niebu, księgę naylepſzą ze wſzy-

tkich