Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/62

Ta strona została skorygowana.
42
Droga Chrześćianina,

był głos, ktory wołał: Wſtancie umarli a podzcie na Sąd. Wtymże okamgnieniu widziałem, że ſkały ſię padały, groby otwierały, i umarli wſtawali, niektorzy z nich byli napełnieni wielką radośćią i podnoſiły głowy ſwoie, drudzy, ſzukali iakby ſię ſkryli w gorach; Człowiek ten, ktory ſiedział na obłokach otworzył kſięgę i rozkazał, aby wſzyſcy ſtanęli przedeń. A lubo płomien pożeraiący ſzedł przed nim; Iednak tymo było mieyſca ſpoſobnego między nim, iako między Sędzią i ſtoiącymi przed nim więźniami, Słyſzałem też wołaiącego do tych, ktorzy służyli siedzącemu na Obłokach: Zbierzcie kąkol, plewy i śłomę, a wrzuccie w Ieżioro gorające. Na tych miaſt przepaść ſię otworzyła z nagła, nad tym mieyſcem, gdziem ſtał, z ktorego paſzczęki wybuchnął dym gęſty, i węgle żarzyſte z hukiem przerażaiącym. Tedy rzekł zaś siedzący na Obłokach do ſług ſwoich: zgromadzcie pſzenicę do Gumna mego. A na tych miaſt wiele ich było zachwyconych i zaniesionych na Obłoki. A mnie zoſtawiono: Szukałem, abym ſię gdzie ſchronił, ale na prozno wſzytkie moie usiłowanie, ninacz mi ſię nie przydały: Bo ten, ktory ſiędział na obłoku zawſze miał obrocony oczy ſwoie na mnie, grzechy też moie ſtaneły przedemną, sumnienie własne oſkarzało mnie ze wſzech miar, a wtym ocuciłem ſię ze ſnu mego.

Chrześćianin. Ale coż cię w tym Snie

nay-