Strona:Droga Chrześćianina Pielgrzymuiącego ku zbawiennéj Wiećznośći.pdf/74

Ta strona została skorygowana.
52
Droga Chrześćianina,

na oſtatek, i nie był więcey widziany. Tedym uważał przypatruiąc ſię Chrześćianinowi chcąc wiedziec, coby mu ſię przytrafiło na owey Gorze i uyrzałem, że miaſto tego, co zwyczaynie prętko przedtym biegał, muſiał z letka poſtępować nogę za nogę, a potym pełznąć na kolanach i na ręku z okazyi przykrośći tey gory, ktora zbyt była nachylona, wpoyśrzod niby ſamey gory na wierzchu wybudowana była wdzięczna Sala, ktorą Pan Nieba tam kazał poſtawić, a to dla tego, aby podrożni tam ſpocząć mogli.

Chrześćianin wſzedł tam i uſiadł, aby ſpoczął chwilę, a tym czaſem, aby w tey prący nalazł pociechę, dobył z zanadrza ſwego owe piſmo, oraz też począł rozważać i oglądać ſwoje ſzaty, ktorymi był przyodziany pod krzyżem, zatym obie te rzecży ſprawiły wnim prawdziwą radość trwaiącą przez długi czas; na oſtatek nieſpodziewanie ſię zdrzemał, i potym twardą uſnął, a z tey przyczyny prawie aż do ſamey nocy na tym mieyſcu zoſtał, a te Piſmo z rąk mu wypadło w ſamym naygłębſzym ſnie, ktoż przyſzedſzy trącił go znagła i ocucił wołaiąc.[1] Idz do mrowki Leniwcze, obacz drogi jey, anabądz mądrośći; na ten głos porwał ſię i wſtawſzy ſpieſzył ſowitymi krokami, idąc w ſwoją drogę, aż też na koniec przyſzedł na ſamy wierzch Gory; gdzie ſpotkał dwuch Ludzi, ktorzy proſto biegli

ku
  1. Przyp. 6, v. 6.