Strona:Droga do „mniejszego zła”.pdf/7

Ta strona została przepisana.

konstytutywnego — cierpienia. Cokolwiek by powiedzieć o ogłaszanym wielokrotnie końcu „symboliczno-romantycznego” stylu w polskiej kulturze, a więc i w polskim oglądzie świata (dawnego i obecnego), bycie ofiarą ułatwia mitologizację i idealizację. Nie tylko zwycięzcy chodzą w glorii. W każdym razie w Polsce.
Mniejsza z tym: nie zamierzam zajmować się tu ani mitem Solidarności, ani miejscem w jego obrębie stanu wojennego. Chciałbym przedstawić tylko próbę opisu — na tyle chłodnego, na ile to jest dla mnie możliwe — zamysłów i procedur, które doprowadziły do tego, że 12 grudnia 1981 r., około godziny drugiej po południu, ministrowie obrony narodowej i spraw wewnętrznych otrzymali rozkaz wprowadzenia stanu wojennego. Interesować mnie będą mechanizmy związane z jego przygotowaniem i zainicjowaniem: procesy decyzyjne, obieg informacji, tryb prac legislacyjnych i logistycznych. A więc to, co można określić jako strategię i taktykę obozu władzy — czy też sprawującej władzę ekipy (ekip) — wobec fali strajkowej z lata 1980 r. i sytuacji, która powstała po jej wygaśnięciu. Nie będzie to więc historia Polski lat 1980—1982, lecz tylko mały jej fragment. Sądzę jednak, że fragment ważny, gdyż istniejący wówczas system, niezależnie od tego, jak go nazwiemy — jedni mówią o realnym socjalizmie, inni o realnym komunizmie, socjalizmie państwowym, posttotalitarnym autorytaryzmie czy autorytaryzmie postkomunistycznym — opierał się na zasadzie, co do której rozumienia wszyscy są zgodni, a którą Leszek Nowak określił jako „trójpanowanie” (polityczne, gospodarcze, ideologiczne). A zatem od ośrodka władzy, ulokowanego na szczytach scentralizowanej, hierarchicznej partii komunistycznej, zależało bez porównania więcej niż w państwie demokracji przedstawicielskiej, do której standardów stopniowo przyzwyczajamy się i uważamy je za normalne.
Napisałem, że chcę podjąć próbę „chłodną, na ile to możliwe”, gdyż zdaję sobie sprawę, jak trudno oderwać