Pani Sewerynowa siadła przy niej i przyglądała się córce z nabożnym podziwem, aż ta poruszyła się niecierpliwie:
— O jej, mamo! Nie wlepiajże się we mnie. Wiesz, że tego nie znoszę.
— Ależ ja wcale nie... Tak tylko, moje drogie dziecko.
— No, to idź już! Zostaw mnie, bo to mi przeszkadza.
— Dobrze, dobrze, kochanie. Myślałam, że może czego potrzebujesz. Wiesz, że ojciec nie odeśle nam auta. Taki uparty.
— Pewno potrzebne mu. Weźmiemy taksówkę.
— Trzeba będzie posyłać Paulinkę, bo przecie na tem odludziu za żadne pieniądze się nie znajdzie. Już przyznam się, że obrzydło mi mieszkanie na końcu świata. Tyle kosztowała ta willa!... Mój Boże! Ale czy to twemu ojcu można przemówić do rozsądku?... Zakrzyczy, wydrwi, narobi hałasu...
— Oj, nudzisz mamo! — rozkapryszonym tonem zamruczała Tunka.
Pani Helena pogłaskała córkę po włosach, westchnęła i poszła do sypialni sprzątać rozrzuconą mężowską garderobę. Zawsze tak było. Kiedy jako młode małżeństwo mieszkali w odnajętym pokoiczku na czwartem piętrze, kiedy w koszarach zajmowali służbowe mieszkanie oficera intendentury, kiedy mieli oficynę w Cieńczy u książąt Zasławskich, a później apartament na Wilczej, a teraz kiedy usadowili się we własnym pałacyku na Skolimowskiej, Seweryn wszystkie rzeczy doprowadzał zawsze do krańcowego nieładu, a ona musiała wiecznie sprzątać i tem więcej miała z tem roboty, im było więcej rzeczy, im byli bogatsi. Narzekała na to już z nałogu, bo prawdę powiedziawszy, bez tego zajęcia nie wiedziałaby, co z sobą zrobić. Dawniej musiała gotować, prać, cerować, prasować mężowskie ubranie, dziś odebrała to jej służba. Dawniej wolne chwile spędzała z małą córeczką lub na pogawędkach z sąsiadami, dziś có-
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/006
Ta strona została uwierzytelniona.