— Hallo, tu Pogotowie Elektryczne.
— Proszę pana! Proszę prędzej przysłać kogoś, bo nam się znowu światło zepsuło. Dobrze?
— Ale podajże adres — powiedział pan Żołnasiewicz.
— Aha, prawda, ulica Skolimowska dwa, willa dyrektora Czabana.
— Zapisane — odpowiedział głos — Wysyłamy elektromontera taksówką. Za kilka minut u państwa będzie.
— Chwała Bogu! — odetchnęła pani Helena. — Jakbyśmy się pociemku przebierały na bal. Daj mi tę latarkę. Pójdę po świece. To rozpacz mieszkać na tem odludziu.
Pani Helena wyjęła świece, dała jedną do kuchni, dwie do jadalni, dwie do hallu Tunce i ostatnią zaniosła bratu do gabinetu.
— Kończ prędzej — powiedziała — bo trzeba siadać do kolacji. Czy ten elektrotechnik prędko przyjedzie?... Bo moglibyśmy zatrzymać jego taksówkę. To nawet niezła myśl. Poco Paulinkę na deszcz pędzać po inną, skoro będzie ta. Jak myślisz, czy on naprawi łatwo?... Bo jeżeli tak, moglibyśmy ewentualnie z kolacją zaczekać?
Pan Żołnasiewicz, który już zdążył zabrać się do roboty, chwycił się za resztki włosów:
— Kobieto! Pozwolisz mi pracować? Mnie głowa od tych liczb pęka, a ty mi z kolacją!
— Tylko nie podnoś głosu! Też!
— Zobaczysz, co ci Seweryn powie, gdy nie skończę na czas! — zagroził pan Józef.
I to poskutkowało. Pani Helena wyszła. Słyszał zdaleka jej narzekania w jadalni, gdzie nakrywano do stołu i w hallu. Usiłował odczytywać pośpieszne i zagryzmolone notatki szwagra, lecz przy świecy przychodziło mu to z wielką trudnością. Minęło tak może pięć, czy dziesięć minut, gdy do jego uszu dobiegło kołatanie do drzwi frontowych.
— Mamo, ktoś stuka od frontu — zawołała Tunka.
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.