Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

Dniało już, gdy doszedł do śródmieścia. Ulice były puste, deszcz nie przestawał padać. Ubranie przemokło do nitki. O powrocie do mieszkania na Solcu nie mogło być mowy. Jeżeli tamtych nakryli w willi Czabana, mieszkanie pani Koziołkowej już jest obstawione policją. Jeżeli Czarny Kazik, Piekutowski i Majster zdołali zbiec i zatrzeć ślady, to sami natrafią nań teraz. Dostanie kulą w łeb, lub nożem w plecy, zanim zdąży słowo na swoje usprawiedliwienie powiedzieć. Wprawdzie nie mają żadnych dowodów przeciw niemu. Nie wiedzą nic o walizce, ani o tem, że pozwolił uciec owemu łysemu. Jednak już samo to, że nie wytrwał przy drzwiach, że przez to zepsuł im całą robotę, wystarczy takim ludziom, jako uzasadnienie zemsty. Zresztą pewno o wszystkiem dowiedzą się z gazet.
— I ja się dowiem, — zakonkludował, — a wtedy będzie czas pomyśleć, co robić dalej.
Narazie miał tylko jedną i to wcale wygodną kryjówkę: partję. Władze partyjne wprawdzie nie darzą go obecnie przesadną życzliwością, ale wśród szeregowych członków nikt nic nie wie i wiedzieć nie może o tem, że góra ma doń pretensje za niedostarczenie owej szpiegowskiej paczki planów. Znają go, jako jednego z wybitniejszych komunistów, towarzysza Garbatego. I każdy udzieli mu schronienia. Po krótkiem wahaniu, zdecydował się na towarzysza Kuzyka, który miał swój warsztat stolarski przy mieszkaniu, a w warsztacie telefon. Sam nieraz posyłał Kuzykowi do ukrycia różnych ludzi, którzy na kilka dni, czy tygodni, musieli zniknąć z oczu policji. Wygoda u niego była tem większa, że i stróż tej kamienicy należał do partji, a bezpieczeństwo tem pewniejsze, że Kuzyk, z polecenia zwierzchności partyjnej, wstąpił do „Strzelca”, organizacji, mocno popieranej przez państwowe władze bezpieczeństwa, dzięki czemu nikt go nie podejrzewał.
Jeszcze jednym plusem Kuzyka było to, że nie mając żad-