wszelkie znane sobie środki lekarskie: natarła mu plecy i piersi terpentyną, głowę obwiązała ręcznikiem z plasterkami cytryny i dała odwaru z malin, na poty.
Pomimo to, gorączka nie spadła, a następnego dnia jeszcze wzrosła. Kuzyk, wielce stroskany, sprowadził znajomego lekarza, który orzekł, że jest to zwykła grypa i zapisał proszki.
Jakkolwiek grypa była zwykła, przetrzymała Murka dziewięć dni w łóżku. Gdy się podniósł, nie mógł się utrzymać na nogach, a w lustrze sam siebie nie poznał: broda i wąsy wyrosły mu na dwa palce, okalając wychudzoną twarz gęstym, ciemnym zarostem.
— Jeszcze tydzień, dwa — żartował, — będę wyglądał jak pop.
— Myślałem, towarzyszu, — klepał go serdecznie po ramieniu Kuzyk, — że już nam tu wyciągniecie kopyta. No, szczęśliwie wszystko dobrze się skończyło. Aleście w gorączce krzyczeli. Czasami to i pietra miałem, bo do warsztatu, jak to do warsztatu, klienci obcy czasem przychodzą, a wy to majaczenia takieście mieli. Bałem się, że tajemnicę jaką wydacie.
— A cóż ja takiego mówiłem?
— Różne rzeczy, że i nie spamiętać. Najgorzej — zaśmiał się — toście na siebie wymyślali, od najgorszych. Ażem się z żoną ubawił. No i wciąż do telefonu rwaliście się. Ale wiadomo, siły słabe, coście z łóżka wyleźli, to i na ziemi.
I teraz, chociaż już mógł wstać, zatelefonować do Arletki nie mógł. Jak na złość, Kuzyk dostał wielkie zamówienia na meble i w stolarni pracowano dzień i noc. Dopiero w niedzielę, późnym wieczorem, zadzwonił do Dancing-Clubu, lecz poto tylko, by dowiedzieć się, że „panna Arleta już u nas nie pracuje”. Telefonował jeszcze kilka razy, prosząc o informacje, lecz powiedziano mu tylko, że od tygodnia przeniosła się do innego zakładu, a do którego — nie wiedzą.
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.