Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

— A kto może o szanownym panu dać referencje?
— Poco referencje? — zdziwił się.
— Pan zechce wybaczyć, ale w dzisiejszych czasach tyle jest różnych ludzi... A u mnie mieszkają sami solidni...
— Aha, — zaśmiał się, — a moja powierzchowność nie wzbudza w pani zaufania?
Pani Relska żachnęła się:
— O! Cóż znowu! Przeciwnie. Powiem panu szczerze, że bardzobym pragnęła mieć takiego lokatora. A gdzie pan przedtem mieszkał?
— Widzi pani, — z namysłem odpowiedział Murek, — referencjami nie będę mógł służyć, chyba, że zechciałaby pani zwrócić się o nie do Uniwersytetu w Heidelbergu, lub do Pruskiej Akademji Nauk.
— W Niemczech?
— Tak, proszę pani, bo jestem obywatelem niemieckim. Do Polski przyjechałem w sprawach naukowych i to na krótko. Ale tak mi się w Polsce podobało, że postanowiłem tu zostać dłużej.
Pani Relska dostała rumieńców:
— Podobało się panu?
— Bardzo, zwłaszcza ludzie. Niesłychanie mili, serdeczni, uczynni i rozumni. A już takich kobiet, pięknych, zacnych i uczciwych, nie spotkałbym na całym świecie.
Staruszka połknęła haczyk do końca:
— Odrazu poznać człowieka o starej, zachodniej kulturze — orzekła. — A, że też pan tak dobrze mówi po polsku?
— Rodzice moi przed wojną mieszkali w swoich dobrach w Prusach Wschodnich i mieliśmy tam dużo sąsiadów Polaków. Zresztą później studjowałem slawistykę, bo podziwiam piękno waszego języka dźwięcznego języka.
— Sie sind aber sehr... sehr... miły, mein Herr... — wysiliła się pani Relska.