najgłupszy interes w swojem życiu. Czytał pan, dwa miesiące temu, o tym Kumejkowskim, który rzucił się pod pociąg?... To właśnie on wtedy ją kupił!
Tu pan Czaban wybuchnął głośnym, szczerym śmiechem.
— Teraz z panem podzielę się na pół i jeszcze będę wygrany.
Doszli do pierwszej spotkanej taksówki i Czaban podał adres swojej willi. Murek nie chciał tam jechać, gdyż obawiał się, że ów łysy może go poznać, pomimo maski, którą miał na twarzy podczas napadu. Uspokoiło go jednak zapewnienie Czabana:
— Niech się pan nie krępuje, mój wygląd też nie lepszy, paniom i tak się nie pokażemy. Załatwimy sprawę w gabinecie. Musimy przecie obliczyć, co tam jest w tej walizce, ile to warte i ile się panu należy.
— Ja mam do pana zupełnie zaufanie — powiedział Murek.
— Nu, to i dobrze. Zaufanie zaufaniem, a interes interesem. Co oko widzi, to pewniejsze. A zresztą musimy jeszcze o innej rzeczy pomówić.
Taksówka zatrzymała się na ulicy Skolimowskiej, przed willą, której Murek i tak by teraz nie poznał, gdyż dawniej stała odosobniona na pustkowiu, a obecnie naokoło wszystko było zabudowane.
Ku zdziwieniu i zaniepokojeniu Murka, gdy weszli przez furtkę, Czaban skierował się nie ku drzwiom głównym, lecz w stronę owych małych drzwiczek. Obawy jednak były nieuzasadnione.
— Wejdziemy boczkiem — powiedział Czaban — nie chcę bowiem, by ktoś widział, że to przy pomocy pana odzyskałem tę walizkę.
Otworzył kluczem drzwi i po chwili znaleźli się w gabinecie. Czaban zapalił wszystkie światła, w których złocone bronzy i wspaniałe kryształy jarzyły się imponująco. Za-
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.