Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

zyskałem te rzeczy, i musi mi pan obiecać zachowanie tajemnicy.
— Przecież ja nie wiem nawet, jak pan się nazywa — uśmiechnął się Murek.
— Prawda! Chyba, że i tu jasnowidzenie panu pomoże?
— To bardzo trudne. Wiem tylko, że pańskie imię albo nazwisko musi się zaczynać na literę S.
— Z panem, mistrzu, naprawdę niebezpiecznie. Nazywam się Seweryn Czaban, zaraz zresztą służę panu swoim autografem pod postacią zobowiązania dłużnego.
Murek i od tego jednak zaczął się wymawiać. Właśnie spierali się na ten temat, gdy zapukano do drzwi. Dużo wysiłku kosztowało Murka zachowanie spokojnego wyrazu twarzy, gdy ujrzał znajomą postać łysego faceta.
— Mój szwagier, pan Żołnasiewicz — przedstawił Czaban — pan...
— Doktór Klemm — odpowiedział Murek, podając łysemu rękę.
Żołnasiewicz uścisnął ją z szacunkiem. Oczywiście nie poznał Murka, zresztą miał do Czabana widocznie bardzo pilny interes, gdyż kręcił się po gabinecie niewyraźnie, spoglądając na zegarek. Wobec tego Murek zaczął się żegnać, lecz nie puszczono go:
— Chwileczkę, niech pan zaczeka — powiedział Czaban. — Każę podać auto. Stąd dobry kilometr do postoju taksówek.
Auto niedługo zajechało i gospodarz odprowadził Murka przez główne wejście. Przechodząc przez hall, Murek zobaczył dwóch młodzieńców w smokingach i dwie panie, z których młodsza, zapewne córka Czabana, była bardzo ładna.
Szofer stał przy drzwiczkach samochodu. Kołysząc się wygodnie w wielkiej limuzynie Murek z uśmiechem my-