Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Bodaj ją piekło pochłonęło!
— Pan nie umie przebaczać.
— Przebaczyć?... — zaśmiał się wściekle, już wcale nie panując nad sobą. — Czy pani rozumie, że są zbrodnie, których ani zapomnieć, ani przebaczyć nie można, niepodobna! Minęło kilka lat, a przysięgam pani, że jeszcze dzisiaj nie cofnąłbym się przed żadną, przed najokrutniejszą zemstą!
Wspomnienie Niry obudziło w nim całą gorycz, cały ból, całą świadomość krzywdy. Nie widział teraz Tunki, nie zdawał nawet sobie sprawy z tego, poco to mówi. Ale mówił. Rozpaliła się w nim nienawiść, ogarnęła piersi i mózg, drgała w krtani. Panna Tunka widziała jego nagle pobladłą twarz, jego drżące wargi i mściwe błyski w jego oczach. Nie przypuszczała nigdy, by ten spokojny, zrównoważony mężczyzna mógł zdobyć się na podobny wybuch. Słowa nasycone gniewem i pogardą padały gęstym gradem. Palce zaciskały się kurczowo. Gdy umilkł na chwilę, zapytała:
— Pan ją musiał bardzo kochać?...
Przetarł czoło, spojrzał na pytającą, dostrzegł w jej oczach jakby przestrach i opamiętał się. Popełnił głupstwo. Karygodne głupstwo. Przecie ta gęś będzie teraz bać się go jak furjata. Jakże mógł tak rozpuścić język! Co za głupota zionąć przekleństwami na kobietę wobec drugiej, którą się pragnie pozyskać. Choćby przez instynkt samozachowawczy choćby przez solidarność kobiecą, stanie ona po stronie tamtej, a jego uzna za brutala i chama.
— Postąpiłem jak kretyn — powtarzał sobie w myśli i ogarniała go złość na siebie.
Niepotrzebnie jednak robił sobie wyrzuty. Panny Tunki nie tylko bowiem nie zraził jego wybuch, lecz przeciwnie, zaciekawił i wzbudził sympatję. Nietylko nie poczuwała się do solidarności z ową kobietą, lecz wiedząc o niej znacznie mniej, byłaby gotowa potępić ją równie surowo. Nie różni-