Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

mie i chiromancji, gdy jednak niemal wszyscy zaczęli go molestować o urządzenie seansu, kategorycznie odmówił. Może dla laików byłoby to zabawą, on jednak zbyt dobrze zna możliwości fatalnych skutków jakie zdarzają się w następstwie takich seansów, pod postacią wstrząśnień nerwowych, by mógł się na podobne rzeczy zgodzić.
— Zresztą bawimy tu dla wypoczynku i nie trzeba go zakłócać — zakończył, — a i ja chcę odetchnąć od swojej normalnej pracy naukowej.
Natomiast chętnie zgodził się zbadać linje na dłoniach każdego, kto tego sobie życzy, życzyli zaś sobie prawie wszyscy. O większości z nich Murek już sporo wiedział, zarówno dzięki gadatliwości Czabanowej, jak i służby. To też raz po raz rozlegały się okrzyki zdumienia nad trafnością charakterystyki, nad prawdziwością szczegółów z przeszłości i t. p.
— Pan, doktorze, mógłby majątek zrobić na wróżbiarstwie — zachwycał się gruby pan Piaskowski, któremu Murek oświadczył, że wygra proces najdalej w ciągu roku, ale musi zmienić adwokata.
— Na swoje badania naukowe wydaję majątek — pobłażliwie zauważył Murek.
Gdy po kolacji towarzystwo rozeszło się do bridża, a Tunka, Szułowski i Murek zasiedli w trzcinowych fotelach, na jasno oświetlonym tarasie, oficer powiedział:
— Nie wierzę w chiromancję i w inne podobne rzeczy, ale niech doktór zajrzy i w moją łapę.
— Do tego wiara nie jest potrzebna. Służę.
Szułowski wyciągnął rękę. Murek ujął ją lekko i długo milczał, przyglądając się uważnie gładkiej, starannie wypielęgnowanej skórze, śladom po skrupulatnie epilowanych włosach na przegubie, wypolerowanym paznokciom i równym, jasnym linjom dłoni.