— Wiem, wiem.
Wprost z kawiarni pojechał do towarzysza Dyla, dawnego swego pomocnika z Wydziału Akcji Partji Komunistycznej. Wiedział, że Dyl nie przyjmie go serdecznie. Odsunięcie się Murka od roboty partyjnej nie było tam dobrze widziane. Przez dłuższy czas śledzono go nawet, by przekonać się, czy nie został konfidentem policji. Wówczas podsyłano mu różnych członków partyjnego wywiadu, którzy usiłowali sprowokować go do denuncjacyj. Za sprytny jednak był na taką grę i nie dał się złapać. Za każdym razem, gdy od któregoś z rzekomych malkontentów i zdrajców partyjnych słyszał narzekania, gdy sondowali jego opinje o organizacji, gdy zwierzali się mu z zamiarów „sypania“, gdy udając naiwnych udzielali informacyj o zamiarach i planach partji, — za każdym razem Murek składał o tem w Egzekutywie wyczerpujące raporty, nie szczędząc słów oburzenia i domagając się kary dla zdrajców proletarjatu. Oczywiście, później spotykał nieraz owych „zdrajców“, a sam fakt, iż żyli, potwierdzał słuszność jego ostrożności. Czujność ta kosztowała go sporo nerwów, w rezultacie jednak zapewniła towarzyszowi Garbatemu jeżeli nie zaufanie w kierownictwie partji, to przynajmniej patent lojalności.
Pomimo to towarzysz Dyl przyjął go ze zdziwieniem. Z kiepsko ukrywaną podejrzliwością słuchał jego rozczulań się nad dawną pracą w partji, wymijająco odpowiadał na zapytania, dotyczące różnych towarzyszów, uśmiechał się słuchając skarg na nerwy i westchnień na temat powrotu do działalności organizacyjnej.
Po długiej rozmowie Murek doszedł do przekonania, że nie dowie się odeń tego, o co mu jedynie chodziło: hasła dla którejś „piątki“. Co miesiąc hasła te zmieniano, a komendant każdej piątki miał obowiązek wykonania każdego rozkazu przyniesionego mu przez bodaj nieznanego człowieka, który wymienił hasło. Rozkazy takie dotyczyły
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.