jednak dużo i przy odrobinie szczęścia mógł liczyć na pomyślne rozwiązanie swoich trudności.
Z najbliższego sklepiku zatelefonował do Kuzyka. Telefon odebrała Kuzykowa i powiedziała, że męża niema w domu.
Ucieszony wskoczył do taksówki i w dziesięć minut był już na Sosnowej.
Kobieta otworzyła mu drzwi i nie poznała w pierwszej chwili. Nie ukrywała jednak radości. Zwracając się doń na zmianę to na ty, to na pan, to na wy, kręciła się po pokoju, zdejmując palto i kapelusz. Właśnie wybierała się do ciotki na Mokotów, ale teraz mowy niema o wyjściu. Gdzie tak długo był? Czemu się nie pokazywał? Co porabiał?...
Murek śmiał się i robił do niej oko:
— Zaglądałem kilka razy — zapewniał — ale zawsze twój mąż był w domu. A jemu wolałem w oczy nie leźć. I tak nas posądzał. A ja teraz stale w Łodzi. Rzadko bywam w Warszawie.
— To szkoda — krygowała się.
— Pewno. Boś tak wypiękniała!..
— Gdzież tam...
— Ale jak jeszcze! Strasznie często wspominałem ciebie. W Łodzi niema takich kobiet! Niema.
Kuzykowa klasnęła w ręce:
— A możeś głodny!? Że też ja... No, musimy wypić, zaraz skoczę po flaszkę.
On jednak zaprotestował:
— Szkoda czasu. A nuż mąż nadejdzie?...
— Nie nadejdzie. Siedzi „Pod Szczupakiem“ i chla. Przed zamknięciem knajpy nie przyjdzie.
Narzuciła chustkę na głowę i wybiegła. Murek nasłuchiwał chwilę, później czemprędzej otworzył komodę. W górnej szufladzie Kuzyk chował pieniądze, rachunki, broń i wogóle wszystko, co stanowiło dlań większą wartość.
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.