ry ma kolosalne stosunki i napewno zdoła pomóc przeciw Amerykanom.
— Ach, to dobry pomysł — przyznał Czaban. — Zaraz pojadę do Bolińskiego. Ale widzisz, oni starają się o zabezpieczenie swoich pretensji na moim majątku, a że mają wpływy w Banku Wschodnim, to zamrożą mi tam całą gotówkę. Tymczasem wpadła mi świetna kombinacja do głowy. Kolosalny interes: trzeba na to kupę forsy wynaleźć.
Z jego, dość bezładnych wyjaśnień, Murek zdołał zrozumieć, że chodzi o wybudowanie za Otwockiem luksusowego letniska, które „doprowadzi do ruiny wszystkie Konstanciny, Ciechocinki i Krynice“. Do sprawy, zdaniem Czabana, należało przystąpić natychmiast, gdyż zbiegają się dwie pomyślne okazje: książę Zasławski, właściciel gruntów, chce je sprzedać, a grupa kapitalistów zagranicznych uzyskała koncesję na wielką elektrownię. Pozatem w powiecie da się przepchnąć uchwałę o dobudowanie dziesięciu kilometrów szosy.
— To pachnie miljonami, Klemm — raz po raz powtarzał Czaban.
Wkońcu Murek obiecał, że wczesnym rankiem będzie już na Skolimowskiej i sam odzyskał energję i optymizm. Zastanawiał się nawet, czy odrazu nie jechać do Czabana, lecz należało poczekać na jutrzejsze dzienniki. A pozatem zrana skomunikować się ze szpitalem. Zaopatrzył się tedy w różne prowjanty i wrócił do mieszkania Miki.
Jeszcze jej nie było. Z braku innego zajęcia, obejrzał akwarelowe obrazki na ścianach, później fotografję owego skrzypka, którą nawet wyjął z ramki. Na odwrocie był napis:
„Mojej Muzie, ukochanej Dziewczynce — Tomek Kański“.
Podpis, znać wystudjowany, zrobiony był z rozmachem i zajmował połowę kartonu.
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.