się zagranicą, że chodzi prawie obdarta, by on ubierał się szykownie, myśl ta wprost piekła Murka.
— A, bydlę! — powtarzał, chodząc po pokoju. — A bydlę!
I już zaczął układać sobie w głowie plan zdemaskowania i zdeptania tego kabotyna, nędznika, pasorzyta, wstrętnego samoluba, gdy nagle opamiętał się:
— A z jakiego tytułu mogę to zrobić?... Jakiem prawem ja mogę zajmować stanowisko moralisty?... Czyż nie jestem stokroć, tysiąckroć gorszy od niego?
Aż zdumiał się tem odkryciem. W pierwszej chwili doznał uczucia próżni. Jakby się znalazł zawieszony gdzieś w przestrzeni, gdzie niema nic konkretnego, coby wskazywało kierunek, miejsce, dół, górę. Przetarł czoło i zamyślił się: odruchowo, a więc szczerze i z głębi, z przeświadczenia potępił tego człowieka. Z przeświadczenia, czy z dawnego nałogu?... Czy wyzbywając się świadomie kryterjów etycznych w stosunku do samego siebie, zachował te same kryterja dla innych?... Dlaczego?... Sam wierzył, czuł i rozumiał, że trzeba być łajdakiem. Tem, co ludzie nazywają obłudnie kanalją, a czem każdy zostałby, gdyby starczyło mu nerwów i gdyby życie go do tego zmuszało. Więc dobrze. Należy to uporządkować: skoro dochodzi się do takiej konkluzji, skoro wciela się tę konkluzję we własne życie, jakaż powinna być reakcja na cudzą podłość?
Albo zawiść, albo uznanie. Oto, jeszcze jeden, który mądrze robi! Więc skąd obrzydzenie, skąd wstręt i oburzenie?
I dlaczego nie oburzał się, ani nie czuł wstrętu do Piekutowskiego, czy Majstra?... W danym wypadku Mika nie gra roli, bo tamci dwaj przecie grozili mu bezpośrednio, a do Miki nic nie czuł poza zwykłą sympatją.
Może stąd to wszystko, że ów Tomek wyzyskuje uczucia istoty słabszej?... A więc rodzaj rycerskości. Lecz i to nie. Bo on, Franciszek Murek, nie dalej jak wczoraj bez li-
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/176
Ta strona została uwierzytelniona.