Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

W drodze powrotnej Czaban wtajemniczył Murka w swój plan zdobycia terenów. Była to dość ryzykowna afera i niezbyt skomplikowana, a polegająca na wyłudzeniu od książąt Zasławskich niemal tysiąca hektarów ziemi. Właśnie Murek miał być nabywcą, oczywiście fikcyjnym. Czaban zapewniał, że Zasławscy są zbyt głupi, by dostrzec pułapkę, i że wszystko się uda.
Przy Brackiej Murek wysiadł, zabierając ze sobą całą tekę papierów i obiecał od jutra zabrać się do roboty. Z tem się pożegnali. Było już ciemno, gdy zachowując wszelkie ostrożności, Murek wrócił do domu. Rozczuliła go radość Arletki, ale i speszyła nieco.
— Ona zanadto jest do mnie przywiązana — pomyślał.
Dotychczas nie zastanawiał się nigdy nad nieuchronną koniecznością rozstania się z Arletką. Wiedział, że to musi nastąpić, że ani ona nie zechce pogodzić się z jego małżeństwem, ani Czabanówna nie zgodzi się na tolerowanie drugiej kobiety. Zdawał sobie sprawę i z tego, że jeżeli Arletka nie przystanie na dobrowolne rozejście się, sytuacja ułoży się fatalnie. Dlatego właśnie wolał odsuwać i odwlekać myślenie o decydującej rozmowie. I nie tylko dlatego. Napróżno bowiem starałby się ukryć przed sobą to, że i dla niego Arletka była czemś znacznie, niepomiernie cenniejszem, niż zwykły przelotny romans.
Jeżeli nie czuł się z nią zupełnie szczęśliwy, to tylko z tej przyczyny, że Arletka nietylko „trzymała go w ręku“, że nietylko wiedziała o nim wszystko, co mogłoby go zniszczyć raz na zawsze, lecz że miała prawo i musiała uważać go za przestępcę, za człowieka, który popełnił wiele podłości, za istotę zdecydowanie upadłą. Sama obecność tej dziewczyny wciąż przypominała Murkowi, czem on jest obecnie i że niema dlań już powrotu. Ileż dałby za to, by nie ona była wspólniczką jego zbrodni, by nie łączyła ich, nie skuwała świadomość tego spólnictwa!