Prasa aż grzmiała od pochwał dla czujności i sprawności władz bezpieczeństwa. Czytając to, Murek uśmiechnął się ironicznie na myśl, że na „zasłużonych“, „czujnych“ i „sprawnych“ posypią się pochwały, nagrody, awansy, ordery.
O wyznaczonej godzinie stawił się na ulicy Skierskiej, wiedząc, że nic nie ryzykuje. Przestraszony szewc, właściciel pracowni, oświadczył mu, że nikogo tu niema, że nikt nie czeka, że wogóle nikogo nie zna.
— To dziwne — powiedział Murek. — W każdym razie pamiętajcie, że przychodziłem. Nazywam się Garbaty. I gdyby...
Szewc zatknął uszy:
— Niech się pan odczepi! Co mnie może obchodzić! Ja jestem biedny, spokojny rzemieślnik! Idź pan stąd! Czy pan nie wiesz, co się dzieje?...
Tymczasem „działo się“ rzeczywiście. Dzień po dniu nie ustawały aresztowania w Warszawie i na prowincji. Na podstawie materjałów zdobytych przy rewizjach, akcja policyjna zataczała coraz szersze kręgi. Dzień dwudziesty piąty listopada, „dzień głodujących“ minął bez najmniejszych demonstracyj. W dzielnicach robotniczych panowała powszednia cisza, fabryki pracowały normalnie.
Tego właśnie dnia pertraktacje w Banku Wschodnim zostały przypieczętowane, a w Sądzie Okręgowym zarejestrowano dwie nowe spółki akcyjne: „Miasto-Ogród Medana“ i „Polskie Towarzystwo Popierania Rozwoju i Eksploatacji Uzdrowisk S. A.“. W pierwszem Czaban z Murkiem mieli pięćdziesiąt jeden procent akcyj, w drugiem tylko dwadzieścia. Prezesem rady nadzorczej „Medany“ został książę Zasławski, prezesem drugiej spółki, prezes Banku Wschodniego, Hinckel. Ale obie dyrekcje generalne zastrzeżone były dla Czabana i doktora Klemma.
W tydzień później, dyrektor generalny Medany, dr.
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.