Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

— O nie, przeciwnie — odpowiedział, — w zupełności podzielam zdanie pań.
— Doktór Murek — wyjaśnił Lipczyński — jest dawnym przyjacielem panny Miki i życzy jej napewno tak dobrze, jak i my. Co więcej, jeżeli podziela nasz pogląd na tę sprawę, myślę, że on bardziej od nas powołany jest do pomówienia z panną Miką o tym młodym skrzypku.
Murek wzruszył ramionami.
— Trzymam się zasady niewtrącania się do cudzych spraw.
— Czyżby pan mówił szczerze? — zdziwił się chirurg.
— Najzupełniej szczerze. Dlaczego pan wątpi?
— Bo nie pasuje mi to do moich wyobrażeń o panu.
— Widocznie wyobrażenia były mylne.
Lipczyński potrząsnął głową:
— Niemożliwe! Jakto? Pan i egoizm? Pan i słabość charakateru? Pan i obawa przed drobnemi przykrościami, za których cenę można uratować istotę ludzką od fatalnego błędu?... Nie, proszę pana. Zasada niewtrącania się do cudzych spraw to zasada nie pańska. To tak, jakbym miał zasadę niemoczenia ubrania i dlatego nie chciałbym ratować tonącego.
Wziął Murka pod ramię:
— No, niech się pan przyzna, że był to tylko lapsus!
— Przyznaję, ale w danym wypadku...
— Co w danym?
— Sam pan zauważył, że do niczego tam nie dojdzie. Zresztą nie uważam wcale, by panna Mika była aż tak bardzo zaślepiona. Pozatem wtrącanie się, narzucanie się z radami, gdzie się nie zna i nie można znać dokładnie spraw między dwojgiem ludzi, to niebezpieczeństwo poważnego błędu.
Pani Lipczyńska zaśmiała się: