cąc myśli, wykrzywiając obraz rzeczywistości, zmieniając ciężar i sens zdarzeń, stępiając zdolność rozpoznawania własnych odczuć i sprowadzając wreszcie duszny zapad ołowianego snu.
Obudził się po kilkunastu godzinach, dziwnie ociężały i zobojętniały na wszystko. Gdyby teraz dowiedział się, że plan wywiezienia Arletki nie udał się, gdyby nawet ona sama zjawiła się przed nim z żądaniem zadośćuczynienia i zdania rachunków, nie wysiliłby się na jedno słowo obrony. Gdyby aresztowano go, przyjąłby to z apatją. Przestała go obchodzić i Medana, i Czaban, i własna przyszłość, a stwierdzenie tego wydało mu się rzeczą naturalną i już trwałą, już niezmienną.
Życie jednak nie wyrzekało się swoich praw. Raz, drugi i trzeci odezwał się telefon. Przynieśli wykazy z banku, o dziesiątej przyszedł Żołnasiewicz po podpisy, a w godzinę po nim Czaban z awanturą, że przegapili wczoraj termin odnowienia umowy na dostawę nabiału.
Trzeba było zaraz jechać do biura. Sprawy bieżące też wymagały ustawicznej kontroli i stopniowo budziły w Murku uwagę, zainteresowanie, aż pochłonęły go całkiem.
W trzy dni później, gdy odbywał konferencję z kierownikami poszczególnych działów leczniczych Medany, sekretarka podała depeszę:
„Odpływamy z Hawru — wszystko w porządku — Heniek“.
Złożył szary arkusik w kilkoro, rozerwał uważnie na drobne kawałeczki i wsypał do kosza.
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/250
Ta strona została uwierzytelniona.