Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/254

Ta strona została uwierzytelniona.

polityka. Kobiety trzeba zdradzać, bo jeżeli ty ich nie będziesz, to one ciebie!
Pani Czabanowa oburzyła się. Murek coś bąknął odniechcenia, lecz Tunce sprawiło to widoczną przyjemność. Wieczorem powiedziała Murkowi:
— Dziękuję panu, a pan wie za co?
— Nie wiem.
— Za to, że pan jest... dla mnie dobry.
— Ach! — machnął ręką. — Skąd to można wiedzieć? U ludzi mego typu bywa często dość obłudy i dość sprytu, by oszukiwać i na tym terenie.
— I poco pan tak mówi! — spojrzała nań z wyrzutem.
Opamiętał się, przeprosił ją i dodał:
— Proszę mi nie przypisywać zasług większych, niż mam. Poprostu taka moja natura.
Wrócił jednak do domu w najgorszym nastroju i nie mógł wytrzymać w czterech ścianach. Była jeszcze stosunkowo wczesna godzina. Wyszedł na ulicę z zamiarem wstąpienia do kina. W najbliższem wyświetlano film z Shirley Temple, małą dziewczynką. Jej jasna buzia uśmiechała się z licznych fotografji wystawionych w witrynie. Nie była wcale podobna do córeczki państwa Lipczyńskich, lecz ogarnęła go tęsknota do niej i do jej czupurnego braciszka. Przyśpieszył kroku i po kilku minutach dzwonił już do drzwi doktorostwa. Spotkał go jednak zawód: zastał tylko Lipczyńskiego. Pani wraz z dziećmi bawiła na letniem mieszaniu pod Mszczonowem.
Chirurg wszakże ucieszył się ze zjawienia się Murka i ani myślał go puścić. Zajęty był właśnie przygrzewaniem swojej kolacji i orzekł, że zjedzą ją wspólnie. Wieczór był ciepły i po posiłku zasiedli w ogródku, gdzie spędzili czas do północy na miłej rozmowie, miłej tembardziej, że mówił właściwie tylko Lipczyński i to mówił o sobie, o żonie i dzieciach, opowiadał mnóstwo zabawnych i rozczulających dro-