wym tonem i pomyślał: — Ona się wstydzi, tak, ale ja chcę jej wstydu...
Ujął brzeg kołdry i chciał ją odrzucić, lecz ręce Tunki usiłowały ją przytrzymać. Powieki drgnęły, usta wygięły się jak do płaczu, policzki zaróżowiły się mocnym rumieńcem. Szarpnął mocno. Dziwnie małe wydało mu się na tem ogromnem łóżku to zawiniątko różowego jedwabiu. Zabawna. Tak strasznie owinęła nogi koszulką, jakby conajmniej zamierzała się bronić!
Usiadł na brzegu łóżka, powolnemi dotykami rąk, spokojnie i nie spuszczając wzroku z jej twarzy, przesuwał wzdłuż nóg, bioder, brzucha i piersi. Drżała pod temi dotykami, a jej policzki, czoło i szyja rozpaliły się jak w gorączce. Nozdrza poruszały się szybko, a dość jędrne piersi wznosiły się wysoko w urywanym oddechu. Tylko oczy miała wciąż zamknięte.
I nagle ugryzło go podejrzenie:
— Nie patrzy, bo chce mieć złudzenie, że to nie ja, że to tamten oficerek!
Przysunął się bliżej i przemocą, pomimo jej oporu zaczął ściągać różowy jedwab.
— Błagam cię, zgaś światło — odezwała się drżącym szeptem.
— Nie! Nie zgaszę! Przeciwnie, żądam byś otworzyła oczy, byś zobaczyła swoją nagość i to, że ja na cię patrzę, bo mi wolno, rozumiesz?... Ty jesteś dla mnie... Patrz oboje jesteśmy nadzy i ty musisz to znosić, musisz...
Przygniótł ją całym ciężarem. Opierała się krótko, owinęła jego szyję rękami i zamarła w bezruchu w oczekiwaniu momentu, tego wielkiego zdarzenia, na które czekała od lat z ciekawością, z przeczuciem szczęścia i z obawą, momentu, od którego zawiśnie ziszczenie wszystkich marzeń, spełnienie życia, nadanie mu całkiem nowej treści. Była to dla niej chwila misterjum i ofiary, zdobyczy i utraty, chwila, którą
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/271
Ta strona została uwierzytelniona.