Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

chciałaby odczuć i zapamiętać w każdym jej najdrobniejszym ułamku, w każdem mgnieniu, w każdem uderzeniu rozkołatanego serca. Wierzyła też najmocniej, że i on, ten człowiek, którego wybrała, by przeżyć z nim taką najcenniejszą chwilę, rozumie i odczuwa, że wie, co się dzieje w jej piersiach, w jej naprężonych do ostateczności nerwach, w jej myśli... Za to jedno byłaby go gotowa pokochać najsilniejszem uczuciem...
On jednak wiedział tylko, że zaciska w ramionach młode, świeże i rozpalone pożądaniem ciało, czuł tylko rytm własnej krwi i jeszcze jakby chęć zemsty za to, że ta kobieta nie jest Arletką.
Ostry, pierwszy krzyk bólu dał mu jakieś dzikie zadowolenie, przyparł jeszcze mocniej, całą siłą mięśni unieruchomiając szamocące się ciało, z całą świadomością, że sprawia ból, że kosztem tego bólu, że za cenę tych jęków osiąga zwyczajny moment rozkoszy, który mógłby mieć od każdej prostytutki za kilka złotych.
Gdy podniósł się i spojrzał na nią, zwinęła się w kłębek. Jej twarz była mokra od łez, a usta wyrażały cierpienie.
— Bardzo bolało? — zapytał z konwencjonalnem współczuciem.
Nic nie odpowiedziała, gdy jednak pochylił się nad nią, by na dobranoc pocałować ją w czoło, wyciągnęła doń ręce i wilgotną twarzą przytuliła się mocno do jego policzka.
— Do licha — pomyślał — jeszcze teraz czułości.
Pomimo to nie starał się uwolnić z jej objęć, chociaż były mu nad wyraz przykre.
— Trzeba teraz, żebyś zasnęła. Już późno... kochanie — odezwał się po pewnym czasie.
— Zostań jeszcze — szepnęła.
Westchnął i położył się znowu. Opanowało go znudzenie. Napróżno zastanawiał się nad wynalezieniem jakiegoś pretekstu do wyjścia z tego pookju.