Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.

wtedy zażądałam od niego zerwania, a on rozpłakał się i wyznał mi prawdę: jest mężczyzną, nie może istnieć bez stosunku fizycznego z kobietami, gorzej, bo nie może pracować, uczyć się, nie może grać ani komponować. Postawił sprawę prosto i uczciwie. Przyznał się, że po każdem naszem spotkaniu musiał zaspokajać rozbudzony głód zmysłów i robił to, chociaż później odczuwał wstręt i nękała go obawa przed różnemi chorobami. Cóż mu wobec tego mogłam zarzucić? Skoro pragnęłam jego szczęścia, skoro wiedziałam, że największym dlań skarbem jest jego talent, wymagający spokoju nerwów i zdrowia fizycznego, jakże mogłam go potępić?... Przeciwnie potępiłam siebie. Zrozumiałam, że to egoizm z mojej strony patrzeć obojętnie na jego głód i pozwalać mu zaspokajać ten głód jakiemiś ochłapami, po których czuje się obrzydzenie. I znowuż zupełnie trzeźwo przemyślałam to, zanim doszłam do wniosku, że moim obowiązkiem jest danie mu, danie jego organizmowi tego pokarmu, którego potrzebuje. Poprostu karmiłam go sobą, chociaż niech mi pan wierzy, nie przyszło mi to łatwo i... wcale nie spełniło moich marzeń.
Mika podniosła głowę i uśmiechnęła się:
— Zanudzam pana temi zwierzeniami, ale ja chciałabym, by pan nazbyt surowo i mnie nie sądził...
— I cóż dalej? — zapytał Murek.
— Dalej?... Po pewnym czasie przekonałam się, że zostanę matką. Nie powiedziałam o tem Tomkowi. A nie powiedziałam dlatego, że we wrześniu miał się odbyć nasz ślub. Tymczasem Tomasz poznał pewną kobietę.
— Aha!
— Była trochę starsza od niego i dość ładna, chociaż nie w jego typie. On uznawał tylko blondynki. Miała jednak inne zalety. Przedewszystkiem pokochała go szczerze, podrugie była niezależna i bardzo bogata, a najważniejsze, że znała się na muzyce, że w świecie muzycznym rozporządza-