może. Chwilami ogarniała go jakaś niedobra radość, że nietylko on, ale wszyscy są źli i nędzni. Jeżeli nie są aż tak źli, jak on, to jedynie dlatego, że brak im odwagi i że każdy ma coś do stracenia.
Przestając wszakże z Miką, z Lipczyńskimi, z Minasowiczem i z całem ich licznem przecie towarzystwem, nie mógł zamknąć oczu na ich uczciwość, na to, że kierują się w życiu zasadami, których on się wyrzekł. Budziło to w nim zawiść i niedowierzanie, ale jednocześnie i jakieś zadowolenie i chęć uchodzenia między nimi za podobnego. Chęć ta zaś bywała niekiedy tak silna, że utożsamiała się z przedświadczeniem, iż właśnie nie różni się od nich. Pozwalała mu zapominać o swojej rzeczywistości.
Więcej, bo podniecała go do dostarczenia im i sobie samemu dowodów, namacalnych dowodów, że jest takim, jakim oni go widzą.
I teraz zaczęło go nurtować to pragnienie. Czuł się tu niejako wysłannikiem Lipczyńskiego i całej reszty przyjaciół Miki. Wiedział, że powierzyli mu czuwanie nad nią i nad jej nieszczęściem, że nie wątpią o jego najlepszych zamiarach, że wierzą w jego opiekę. Tę zaś opiekę rozumiał dwojako. Przedewszystkiem należało zapewnić Mice pokrycie wszelkich braków materjalnych, co zdołał osiągnąć prośbami i perswazjami. Po drugie jeszcze bardziej potrzebowała odprężenia nerwów, odczucia ludzkiej przyjaźni i serdeczności. Powinna była zrozumieć, że nie jest potępiona, że jej bliscy odnoszą się do niej z niezmierną życzliwością. Przecie dlatego odsunęła się od wszystkich, dlatego zamknęła się w domu, że straciła na to nadzieję.
Od tego dnia Murek codziennie odwiedzał Mikę, a po dłuższej naradzie z Lipczyńskimi, udało mu się przekonać dziewczynę, że powinna przyjąć panią Lipczyńską, która czuje się wciąż obrażona za brak zaufania. Odtąd oprócz Murka codziennym gościem u Miki bywała pani Lipczyń-
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/288
Ta strona została uwierzytelniona.