i nie mógł uwierzyć. Nie wierzyliby i oni, gdyby im pokazał bodaj rąbek swojej dzisiejszej duszy.
Jednak iskierka nadziei zapadła weń głęboko i czuł, że tli się wciąż wbrew rozsądkowi.
— Dobrze — kiwnął głową. — Zabiorę dziecko.
Tego dnia już więcej o tem nie mówiono.
Nazajutrz o wyznaczonej porze Murek stawił się w Ministerstwie. Początkowo zamierzał wogóle zignorować wezwanie. Cóż go mogło teraz obchodzić to, co się działo kiedyś w jakże dalekiej, jakże innej przeszłości. Rehabilitacja miałaby dlań jakąś konkretną wartość wtedy, gdyby oczyszczała go w oczach ludzi, którzy byli świadkami jego wydalenia, byłaby policzkiem dla tych, którzy odwrócili się od niego po redukcji, gdyby udzielona mu satysfakcja kompromitowała Niewiarowicza, wojewodę Dornickiego, wszystkich urzędników z tamtejszego magistratu...
Poszedł jednak. Trochę przez ciekawość, trochę dlatego, by nie sprawić przykrości Lipczyńskim, a trochę w celu wyrżnięcia ministrowi kilku słów prawdy.
Po krótkiem oczekiwaniu, został wprowadzony do gabinetu ministra. Z za biurka wychylała się szczupła postać o małej siwej głowie z dużym orlim nosem. W pokoju było jeszcze kilku starszych panów. Wśród nich Murek poznał dyrektora departamentu Gąsowskiego, obecnie już piastującego stanowisko wiceministra.
Minister wstał, uścisnął rękę Murka i okrągłym gestem przedstawił go reszcie zebranych, poczem wygłosił coś w rodzaju krótkiej mowy.
Stwierdził, że prawdziwe zasługi i prawdziwa wartość nie mogą być i nie bywają zapomniane przez państwo. Dr. Murek został zredukowany. Popełniono w stosunku do niego niesprawiedliwość, która wynikła z nieporozumienia. Mianowicie przesadnie gorliwy i usunięty już dawno za nadużycia tymczasowy prezydent miasta Niewiarowicz wpro-
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/318
Ta strona została uwierzytelniona.