Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/328

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VII


Letni sezon w Medanie dał świetne rezultaty. Pokoje zamawiano na miesiąc naprzód. W wielkiej sali Kasyna po dwanaście godzin na dobę czynne były rulety. Co wieczór odbywał się bal, co wieczór lał się szampan, park rozbrzmiewał głośnym śmiechem i cichemi szeptami, wśród gałęzi aż do świtu jarzyły się kolorowe latarki, kilka orkiestr grało nieustannie. Noce były krótkie, na sen nikt tu nie miał czasu. Od wczesnego ranka w wielkich basenach z morską i zwykłą wodą roiło się od barwnych kostjumów kąpielowych, na tenisowych kortach migały białe postacie, w alejach rozlegał się tętent wierzchowców, w zakładach wód alkalicznych tłoczyli się kuracjusze, tarasy zastawione leżakami służyły zwolennikom opalenizny, w salach bilardowych klaskały kule, w pokojach bridżowych zasiadano do kart, a przy lunchu już znowu grały orkiestry, a po lunchu na dużych owalnych stołach zaczynały wirować rulety.
Całe lato w Medanie było jednem nieustającem świętem beztroskiej zabawy, komfortowego wypoczynku, emocjonującej rozrywki. Za wszystko wprawdzie trzeba było płacić i to słono, ale któż o tem chciał myśleć! Kuracjusze zdobywali zdrowie, lub przynajmniej przeświadczenie, że czują się lepiej, gracze zaspokajali swój głód hazardu, młodzież — namiętność do sportu i tańca, smakosze żołądki, sybaryci rozkoszowali się wygodami, snoby swoją obecnością wśród możnych tego świata i błogiem uczuciem wyższości, z jakiem będą później opowiadać znajomym, że lato spędzili w Medanie. A spędzić lato w Medanie znaczyło tyle, co zdobycie