dzieć, że całkowitą odpowiedzialność musiał wziąć na siebie, że to on przemocą wdarł się w to obce, nieznośne życie, że w niczem ich nie może winić, żadnym zarzutem ich obarczyć... A czuł, że oni widzą w jego spojrzeniach nienawiść i że nie dziś, to jutro, padnie pytanie:
— Czego od nas chcesz?... Czego ci braknie?... Cośmy ci złego zrobili?
Jakże odpowiedziałby im na to: — Moja wina, nie wasza! Nie mam prawa mieć do was nawet urazy. Tylko znieść już dzisiaj nie mogę tego życia wśród was, tej obcej kobiety, tego cudzego dziecka, tych pieniędzy, robionych bez celu.
Jakżeby odpowiedział: — Braknie mi treści i potrzeby życia, braknie sensu tej wegetacji. Zębami i pazurami utorowałem sobie drogę, popełniałem zbrodnię za zbrodnią, by osiągnąć to, co dzisiaj mnie mierzi i dusi. Moja wina, mój błąd. Nie wiedziałem, że tak żyć nie potrafię. Omyliłem się, ale czyż za tę omyłkę muszę cierpieć do śmierci?
I wtedy to, pewnej nocy zaczęło w nim konkretyzować się postanowienie:
— Uciec!
Uciec, rzucić to wszystko, zacząć życie od nowa.
Decyzja zelektryzowała go, obudziła w nim energję. Umysł zaczął żywiej pracować.
Nazajutrz wstał wczesnym rankiem, ogolił się, wziął kąpiel, z apetytem zjadł śniadanie i poszedł do biura. Jego zjawienie się wywołało popłoch wśród urzędników. Nie nadarmo miał opinję surowego, bezwzględnego i nie zawsze sprawiedliwego zwierzchnika. Wiedzieli, że jest ciężko chory i jego przyjście stało się przykrą niespodzianką. Nie jeden i nie jedna drżeli na myśl, że za chwilę usłyszy wezwanie do pana dyrektora, i że wówczas wyjdą najaw zaległości i zapuszczenia w powierzonej pracy.
Drzwi gabinetu wszakże nie otwierały się. Dyrektor Klemm kazał sobie przedstawić tylko stan kasy i kont ban-
Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/333
Ta strona została uwierzytelniona.