Będą burze snać i słoty,
Bo się chowa do pieczary.
Na dłoń patrzy — jakieś mary,
Mary wieków niby z dłoni
Wieją senne, — aż się prześnią!...
Czemuś głośniej w lutnię dzwoni?...
Chwali Pana nową pieśnią!...
Patrzaj, krzyżem leży. W ciszy
Coś — czy huk podziemny słyszy?
Ciężki zaduch bije z chmury...
Och! och! błyska na płaszczyzny...
Anioł grzmotem głosi z góry:
«Wróć wygnańcze do Ojczyzny —
«Policzone łzy — do łezki!»
VII.
Na głos — oblask — jam ockniony.
Zaszlochałem: «Och! do której —
«O! do ziemskiej? czy niebieskiej?»
Zniknął anioł poślubiony,
Głuche, puste, w koło strony.
VIII.
Wiekuiste tchnienie Boże,
Wiatr stepowy lekki, suchy,
Wnet podścieła się jak łoże.
W koło ramion wzdyma puchy,
W ciepłe tuli mię pieluchy;
I kołysze — już kołysze —
Na mogiły, na kamysze.
Widzę zdala Czarne morze,
Jak podrzeźnia w blasku zorze...
Cuda widzę — cuda słyszę! —
Blask i rozdzwięk biją z łuny,
Guślar-gęślarz złotostruny,
Bojan ku mnie pieśń podzwania.
Pieśń ojcowską powitania!...
Swięć się gęśli Bojanowa!
Czarnoksięzkie myśli, — słowa,
Rościekają się po drzewie;
Rosą świecą się w powiewie;
Przemigają górą — dołem —