Bo lud wszędzie — jak rodzina,
Podpomagać się poczyna!...
Swiat ów — chłopiec romansowy —
Serca słucha — a nie głowy,
Kocha — roi — piękne rzeczy:
Miewa czasem swe narowy, —
Fuknie, huknie, pozłorzeczy,
Bo niesworny, popędliwy, —
Ale śni — i tworzy — dziwy.
Zapał nieobłudny, szczéry, —
«Na koń!» — wzywa wiara święta
W skok królowie i książęta. —
Baronowie i rittery;
Kto żyw kij pielgrzymi bierze, —
Na kraj świata, — świętej wierze
Spieszą w pomoc: — nucą psalmy —
«Służmy Panu! Pana chwalmy!»
Nad Jordanem na śmierć walka;
Las cedrowy klaszcze w pyle...
Na Pomorzu Prowansalka,
Czarnooka nuci mile;
Ze dnia na dzień — lata czeka —
Wypatruje wciąż zdaleka...
Widno — widno — kilka łodzi,
Spiew po falach głucho brodzi, —
Głośniej — grubiej — grzmi u brzega;
Czarni jacyś nucą psalmy:
«Służmy Panu! Pana chwalmy!»
Powitanie się rozlega...
Nadzy, głodni, lecz bez sromu
Sępni tylko po widomu,
Poglądają na zamczyska:
«Żonaż pozna? czy uściska?
«Czy chowała statek w domu?»
Powitanie się rozlega.
Przystrojeni lud i księża...
Matka oto tuli zbiega;
Żona we łzach pieści męża;
Córy — siostry — u nóg — ręku —
Co tkliwego skróś rozjęku?
Strona:Duch od stepu. Przygrawka do nowej poezji.pdf/35
Ta strona została uwierzytelniona.