Rozum — służka duszy lichy,
Niedołęga, — który nie wie —
Choćby — skąd ów liść na drzewie?
W Boga mierzy rogi pychy!
Straszna jakaś katastrofa —
Krew zamrozi filozofa!...
Z dołu znowu pluska fala.
O! niewiasta się wyzwala!
Puste słowa: Dom — Rodzina.
Nuda — niesmak — jak przed wieki!
Rozum — pewnie znajdzie leki?
Ruszaj uczniu do Seneki!...
Switać — świtać — och! zaczyna —
Może jutrznia?.. gilotyna!...
Kiedyż świat ów Pan użyźni?
XVI.
Duch mój spoczął. Już niemiłém
Snieniem — na pół ludzkiém — śniłem...
Duch niebieskich duchów bliźni, —
W górę rwie się od poziomu,
Jakby uciec — gdzieś do domu:
Kwili smutnie... aż oniemia,
Głos anioła cichy, luby:
«Czas wypełnia się twej próby!
«Oto ziemia — twoja ziemia!»
Niecielesne wodzę oko —
Wodzę znowu — o! szeroko...
Widzę — widzę piękną ziemię,
Roztworzystych pól przestworza, —
Góry — lasy — a dwa morza!
I kochane, wielkie plemię,
Smutne — tęskne — coś na dobie —
We łzach patrzy się ku sobie!...
Mglą się Tatry przed oczyma...
Widzę brzegi Warty, Wisły,
Ludem — jako złotem błysły;
Polska rdzenna — o! rodzima —
Z pod orlego gniazda syny!...
Widzę brzegi Niemna, Dźwiny,
Jagiełłowe — pyszne wiano!