Strona:Dzieła św. Dionizyusza Areopagity.djvu/401

Ta strona została przepisana.

symbole i święte obrazy, pod jakiemi przedstawiono nam Bóstwo.
Otóż spodziewam się, iż zauważysz, że owe wyrażenia są tem liczniejsze, czem mniej odpowiadają Bogu, są powodem, że byliśmy zmuszeni być bardziej zwięzłymi w Zasadach Teologicznych w objaśnianiu Imion Bożych, niż w Teologji Symbolicznej. Bo, w miarę jak człowiek wznosi się do niebios, wzrok, który rzuca na świat duchowy, upraszcza się, a słowa jego skracają się: również gdy wstąpimy w ciemności mistyczne, nasz sposób wyrażania się stanie się nietylko zwięźlejszym, ale mowa sama i myśl ustanie. Tak też w traktatach uprzednich, zstępując zgóry nadół, mowa nasza coraz bardziej rozszerzała się stosownie do wysokości, z której zstępowała; tutaj, przeciwnie, postępując zdołu wgórę, musi się skracać przy podnoszeniu się i, doszedłszy do ostatniej granicy, zatrzyma się całkowicie i zleje się z Niewysłowionem.
Ale zapytasz mnie niewątpliwie, skąd pochodzi, że wygłaszając afirmacye o Bogu, zaczynamy od najwyższych, a wygłaszając negacye, zaczynamy od najpośledniejszych. Pochodzi to stąd, że chcąc stwierdzić rzecz stojącą ponad twierdzenie, musi się wygłosić najpierw to, co ma większe podobieństwo do niej, jako twierdzenie podstawowe dalszych twierdzeń; a chcąc zaprzeczyć pewną rzecz, która jest wyższa od wszelkiej negacyi, musimy wykluczyć najpierw to, co jest mniej podobne do niej. Bo czyż Bóg nie jest raczej Życiem i Dobrocią, niźli powietrzem i kamieniem? I czyż nie powiesz wpierw, że Bóg ani się nie upija, ani nie gniewa, niż że nie można Go ani nazwać, ani zrozumieć?