Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/100

Ta strona została przepisana.

Fingalu mężny, co w pierwszej młodości,[1]
Świat dziełmiś twemi zadziwił,
Spełzł Loklin w ogniu twej zapalczywości,
Gdy się zuchwale sprzeciwił,
Nieraz powabem przecudnej piękności
Sercaś dziewicze ożywił.
A gdy w urodzie wszystkie przewyższyłeś,
Na twarzy wdzięki, śmierć w ręku nosiłeś.

Rycerze twoi, co z tobą chodzili,
Szukali w sławie ponęty,
Starna Loklińców wodza zwyciężyli,
Starna, co dumą był wzdęty:
Mieli go w więzach, z więzów wypuścili,
Poszedł na swoje okręty.
Ale złość jego rozżarzona w klęsce,
Na to czuwała, jak podejść zwyciężcę.

Siadł Starno w puszczy, gdzie biesiady sprawiał.
Wołał starego Sniwana,
Ten go wdzięcznemi pieśniami zabawiał,
Gdy uczta była sprawiana.
Kiedy on śpiewał, dzielność w boju wznawiał,
Szła za nią bitwa wygrana.
Na odgłos jego, jakby czuciem zdjęte,
Nieraz kamienie wzruszały się święte.

Idź więc ku brzegu Arwen wyniosłemu,
Mów Fingalowi, niech zchodzi:
Powiedz z mocarzów najokazalszemu,
Niech śmiele do mnie przychodzi:
Daję mu córkę, stadłu nadobnemu
Niechaj na niczem nie schodzi.
Pobłogosławię ulubionej parze,
Niechaj z nim przyjdą i jego mocarze.

Szedł stary Sniwan do góry Arwinu:
Fingal radością przejęty,
Popłynął zaraz ku brzegom Loklinu,
Serce uprzedza okręty,
Czeka szczęsnego żądz lubych terminu,
Liczy godziny, momenty.
Momenty skore i godziny liczy,
Póki przyjemnej nie zyska zdobyczy.

Witaj ò królu ustępów Arweńskich!
Witaj, rzekł Starno ponury,
I wy co z pieczar schodzicie Morweńskich,
Rycerze mężnej natury.
Fingalu! niżli do ślubów małżeńskich
Przyjdziesz, pośpieszaj na góry!
Niech Agandeka, w tej gdzie jest zaciszy,
Wieść o twych dziełach przyjemną usłyszy.

Na owych górach zdradne myśli knował,
Chciał Starno zgładzić Fingala:
Śmierci mu sidła pocichu gotował.
Lecz tak zabójców zniewala;
Iż nie śmie natrzeć, ten, co nań czatował,
Strach sidła śmierci obala.
Uciekli wszyscy: dokończywszy łowy,
Wrócił się Fingal ochoczy i zdrowy.

Arfy i gęśle natychmiast zabrzmiały,
Słychać okrzyki radośne:
Śpiewają Bardy rycerzów pochwały,
Śpiewają pieśni miłosne:
Podniosł głos Ulin, śpiewak doskonały,
Jęczy jak słowik pod wiosnę.
Niezwykłym wdziękiem słuchaczów zdumiewał,
Pięknej pochwały Agandeki śpiewał.

Wyszła na odgłos wdzięcznego śpiewania
Z miejsc, w których była osobnie:
Wyszła z miejsc, w których tajemne wzdychania
Mogła obwieszczać sposobnie.
Blask jej piękności wabił do kochania,
Śklniła się w oczach ozdobnie.
Już władał sercem Fingal okazały,
Jego jej oczy błękitne szukały.

Dzień przyszedł, w którym znowu polowanie
Mieli odprawiać rycerze:
Uprzedza Starno ponury świtanie,
Fingala budzi i bierze.
Ten gdy postrzega miłą niespodzianie,
Rzuca i połów i zwierze.
Znagła w te puszcze tajemnie przybyła,
I tak do swego miłego mówiła.

«Nie daj się uwieźć powabnemi słowy,
Strzeż się Fingalu wspaniały!
Na twoję zgubę wszczęły się te łowy,
Będą cię hufce ścigały.
Bądź wraz z twoimi na odpór gotowy,
Czuwają na cię dzień cały.
Ja smutnych twoich losów nie ominę,
Ciebie wybawiam, ale sama zginę.»

Stanął z swoimi rycerz przestrzeżony,
W męztwie nadzieję swą kładli:
Wtem się pokazał hufiec zaczajony,
A co się byli zakradli,
Puścili razem okrzyk powtórzony,
Razem do niego przypadli.
Narzędzia zdrady zniosł Fingal wspaniały,
Góry Gormalu ich klęską zabrzmiały.

Przed zamkiem Starna stanęli rycerze,
I wyjścia jego czekają.
Wychodzi, groźną postać na się bierze,
Oczy mu jadem pałają;
Niech Agandekę w wieczyste przymierze
Fingal ma, niechaj wołają.
Co ona rzekła, to skutek objawił,
Fingal w krwi naszej dziś swą rękę pławił.

Przyszła na ów wdzięk, który serca wabił
I mięszał myśli spokojne:
Smutek nieznośny zmienił ją, osłabił,
Zmieniły oczy łzy hojne.
Porwał się ojciec, własną ręką zabił.
Zwiędniały członki dostojne.
Padła jak bryła ślniącego się śniegu,
Gdy ją wiatr srogi oderwie od brzegu.


  1. Tu śpiewa Bard pochwały Fingala.