Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/101

Ta strona została skorygowana.

Jak piorun skoczył Fingal ze swojemi,
Rozpacz się w sercu zajęła:
Niesie miecz zemstę razy ognistemi,
Bitwa się straszna zaczęła.
Padli Loklińcy: rękami własnemi
Niosł Fingal tę, co zginęła.
A kędy morze w brzeg bije wysoki,
Płacząc, na Arwen pochował jej zwłoki.

«Sławny był Fingal, rzekł wódz, w czasie przeszłym,
I teraz dzielny, choć w wieku podeszłym,
Zgnębi Loklińców. Xiężycu wschodź nagle,
Wyjdź z zaobłoków, oświeć jego żagle:
A jeśli jaki duch przebywa w chmurze,
Niechaj się wstrzyma, i oddali burze.»
Tak gdy wódz mówił przy obfitym zdroju,
Kalmar, syn Mata, powrócił się z boju:
Ranny był Kalmar, krwią własną zbroczony.
Wolnym szedł krokiem; a że osłabiony
Ledwo wlókł oszczep, odpadły już siły,
Duchy go jeszcze wspaniale rzezwiły.
«Przybywaj; krzyknął Konnal, Mata synu!
Przybywaj; wpośród przyjaznego gminu,
Przyjdź, czemu wzdychasz? nie znałeś bojaźni.»
«Ani ją poznam, rzekł, bitwa duch draźni,
Bitwa mię krzepi, jęk pobitej rzeszy,
Wrzawa walczących wzmaga mię i cieszy.
Kolmar najpierwszy mojego plemienia,
Śmiał się wśród fali z morskiego burzenia:
Puścił się w odmęt, a łódź jego mała,
Na skrzydłach szumów pienistych latała.
Wzruszył raz morze duch wiatrów burzliwy,
Noc była czarna, a łoskot straszliwy;
Kiedy w nię biły rozjuszone wały,
Skaliste brzegi jęki wydawały,
Miotał bałwany szturm, nadbrzeżne piaski,
Głuszyły gromy okropnemi wrzaski,
I Kolmar zadrżał; wzmógł się, puścił w morze,
I gdy bałwany rozbujałe porze,
Stał z mieczem w ręku, a wśród zawieruchy,
Darł się przez wichry i gnał wściekle duchy.
Pierzchnęły: zlekka burze ustawały,
A gwiazdy wdzięczne jasność pokazały.
Taki był Kolmar, a jam jest krew jego:
Pierzcha strach podły od miecza mojego,
Kupcie się razem, póki czas pozwala,
A jak najprędzej śpieszcie do Fingala.
Słychać Loklińców ogromne zbliżanie.
Wy ustępujcie, sam Kolmar zostanie.
Wodzu! pamiętaj na mnie, jeśli zginę,
Pochowaj zwłoki; a gdy w tę dolinę
Stroskana matka Kolmara pośpieszy,
Niech ją przynajmniej grób syna pocieszy.
«Nie tak się stanie, rzekł wódz, synu Mata,
Z tobą ja wszędzie, a jeżeli strata
Nastąpi, oba zginiemy w odporze.
Idźcie żołnierze, a gdy zejdą zorze,
Gdy się walecznie z Loklińcy zetrzecie,
Tu nasze ciała martwe zastaniecie,
Tu pod tym dębem. Bież chyży Moranie,
Bież do Fingala: mów, Eryn w złym stanie:
Insfał w swobodach swoich niebezpieczny,
Niechaj się śpieszy przyjaciel waleczny.»
«Już się ku pierwszym zorzom zabierało
Poranek odkrył Kromlę okazałą:
Pełne odwagi i mężnej ochoty,
Idą za wodzem Swaranowe roty.
Postrzegł Kukulin, że Kolmar blednieje,
Jął się oszczepu, waży się i chwieje:
Wsparł się na broni, broni ojca swego,
Którą mu płacząc dała matka jego.
Padł, jako jawor na wierzchołkach Kony.
Jęknął Kukulin, srodze rozrzewniony,
Sam tylko został, jako skała w burzy,
Co ją pienista fala zewsząd nurzy.
Grom na niej pełznie, a ta w mocy swojéj
Mimo grom, fale, niewzruszona stoi.
Mgła schodzi, ta co na pomoc przybywa
Flota Fingala, jawnie się odkrywa:
Lekkim oddechem dmie wiatr w żagiel wzdęty,
Po groźnych wałach bujają okręty.
Postrzegł to Swaran, i zwraca się nagle
Tam, gdzie Fingala zbliżają się żagle.
Jęczy tymczasem Kukulin strapiony,
Nie śmie Fingala widzieć zwyciężony;
Łzami mu zaszły oczy, sam ponury
Szedł w lasy Kromli, i udał się w góry.
«Ci, co okrzyki wydawali głośnie,
Padli rycerze; powtarzał żałośnie:
Leżą na piaskach braci moich zwłoki.
Duchy wspaniałe! co ponad obłoki
Bujacie teraz, przybliżcie się do mnie,
Po was ja płaczę, stawcie się przytomnie.
W pieczarach Tury już odtąd osiędę,
Odtąd przestawać z wami tylko będę:
Osiędę smutny, wśród dzikiej zaciszy,
Żaden już z Bardów o mnie nie usłyszy.
Bragello moja! zapłacz żono miła,
Zapłacz, wiernegoś męża utraciła.»
Stał na okręcie Fingal z mieczem w ręku,
A straszny oręż śmiertelnego szczęku
Błysnął na zgubę, pogromy i klęski;
W ręku Fingala ów oręż zwycięzki.
«Znać krew na brzegach, rzekł mocarz dostojny,
Krew mych przyjaciół, piętno srogiej wojny:
Smutek ponury temi miejscy włada,
A w puszczach Kromli żałoba osiada.
Zgnębili Insfał Loklińcy zajadli,
Młodzieńcy jego urodziwi padli,
Zginął syn Semy! ozwijcie się dzieci!
Niech odgłos trąby po pagórkach leci.
Ryno! Fillanie! w okropnym odgłosie
Niechaj się echo rozchodzi po rosie.
Wstąpcie na wzgórek, gdzie jest grób Landarga,
A co na naszych przyjaciół się targa.
Niechaj usłyszy, jak wołam na boje:
Wznoście głos jak ja, wznoście dzieci moje.
Czekam Swarana na tym śmierci brzegu,
Niech siły wzmacnia i niech w całym biegu
Uderzy na nas Swaran, mocarz mężny,
Niech się pokaże ten rycerz potężny.»
Jak grot piorunu skoczył Ryno wdzięczny,
Fillan smagławy, jako cień miesięczny:
Już słychać hasło Fingala w odgłosach,
Huczy po Leni rozłożystych wrzosach.
Nie tak wezbrany stopionemi śniegi,
Szumiący potok rwie skaliste brzegi,
Jako Loklińcy do boju się rwali;