Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/109

Ta strona została przepisana.

Wtem postrzegł Trenmor piersi śnieżystą panny.
Siostrato była króla na Loklinie;
Na taki widok mocarz zadumiały,
Stanął i wlepił wzrok w pięknej dziewczynie.
Rzucił swe groty, rzucił łuk i strzały:
Do nóg tej, z którą szedł na bój, poskoczy,
Już go jej piękne pokonały oczy.
«Królu Morwenu, wtenczas piękna rzekła:
Pozwól niech na twe okręty się schronię,
Jam tu do ciebie przed Korlą uciekła;
Jego natrętnej miłości się bronię:
Czuwa on na mnie z swojemi junaki,
Obroń mię, zyskasz serce Inibaki,»
«Trzy dni na miejscu stał Trenmor wspaniały,
Trzy dni na bitwę rywala wyzywał,
Echa trąb jego odgłos powtarzały.
Gdy przestraszony Korla nie przybywał,
Dał mu król siostrę, siostrę ukochaną:
Tak zyskał Trenmor zdobycz pożądaną.
«Jednąśmy krwią, Swaranie, my co bitwy zwodzim;
Rzekł Fingal, pogodźmy się, z jednej krwi pochodzim.
Nie raz się domy nasze wzajemnie zwaśniły,
Przecież po bitwach, swoich godził pokój miły.
Dawali sobie uczty pradziadowie nasi,
Niechaj promyk wesela twarz twoję okrasi;
Daj się użyć, Swaranie: jak grom wojowałeś,
Wielkie twojej dowody waleczności dałeś.
Daj się użyć, dopomoż nam miłej ochoty:
I w przeciwnym wielbiłem szacowne przymioty,
Tym bardziej w przyjacielu; jutro płyń w daleki
Twój kraj, szacowny bracie mojej Agandeki.
Widziałem, jakeś dla niej oczy łzami zalał,
Mściłem się, tyś sam jeden natenczas ocalał.
Jeśli chcesz jeszcze boju, niech się i to stanie,
Wszystkom gotów uczynić na twoje żądanie:
Obieraj broń i miejsce, stawię ci się w słowie,
Tak z mojemi i twoi czynili przodkowie,
Pragnę tego, żebyś mię uznał przyjacielem,
Odjeżdżaj, zacny mężu, odemnie z weselem:
Bądż pełen sławy, chwały dziedzicznej w twym rodzie,
I świeć twoim, jak słońce w pogodnym zachodzie.»
«Królu Morwenu, nie tak to się stanie,
Skończmy przyjaźnią nasze wojowanie.
Daję ci rękę: w domu ojca mego,
Byliśmy wieku obadwa równego.
Widząc coś działał, mówiłem do siebie:
Kiedy się Swaran tak wsławi w potrzebie!
Przyszedł czas, kiedy już w dojrzałej porze,
Zwiedliśmy owę bitwę na Malmorze:
Bardziej mię dobroć, niż męztwo zniewala.
Bardy śpiewajcie zwycięztwo Fingala.
Wielu młodzieńców straciłem w tej dobie,
Co chcesz z okrętów ofiaruję tobie,
Kochaj Swarana.» — «Chęć twoja życzliwa,
Rzekł Fingal, lecz mi na niczem nie zbywa,
Płyń na okrętach twoich do Gormala.»
«Królu uczt, mówił Swaran do Fingala,
Już nic przyjaźni naszej nie naruszy,
Pokój i szczęście twej poczciwej duszy.
Teraz rycerzów, co uśpił sen twardy,
Pozwól, Fingalu, niech śpiewają Bardy.
Stawmy kamienie: na pamiątkę będą:
A gdy koło nich wnuki nasze siędą,
Przypomną sobie, jakto byli sławni
Fingal i Swaran, mocarzowie dawni!»
Rzekł Fingal: «sława teraz nasza słynie,
Przejdziemy jednak, a w tejże krainie,
Przyjdzie czas, kiedy chwałę wiekopomną,
Późni następcy zupełnie zapomną.
Tam, gdzie się męztwo nasze wydawało,
Smutne milczenie będzie panowało.
Przestaną echa brzmieć pieśnią radosną,
Mchem groby nasze i zielskiem zarosną.
Zapomną nawet, gdzie nasze mogiły:
Lecz pieśni Bardów, które nas sławiły,
Te czas przeżyją. Karylu, Ulinie!
Śpiewajcie, niechaj pamięć słodka słynie
Rycerzów naszych.» — Bardy się ozwały,
Arfy wdzięcznemi brzęki pomagały.
Orzeźwiał Swaran; tak promień xiężyca
Miłą jasnością doliny oświéca,
Gdy zejdą ciemne chmury, co go kryły.
«Gdzież jest, Karylu, mój przyjaciel miły?
Rzekł Fingal; gdzie jest mocarz znamienity?»
«Kukulin w Tury pieczarach ukryty,
Rzekł Karyl, jęczy nad bitwą przegraną,
Żal osiadł, duszę nad zamiar stroskaną.
Nie chce już miecza nosić nadaremnie,
Tobie go, królu, odsyła przezemnie:
Bierz, coś mocarzów tchem twoim rozegnał,
Weź miecz, Kukulin z sławą się pożegnał:
Znikła, jak lekka mgła, co wiatr rozwiewa.»
«Niechaj się tego nigdy nie spodziewa,
Rzekł Fingal, abym odzierżał miecz jego;
Niech się sklni w ręku męża walecznego,
Niech tak, jak przedtem błyska się i słynie:
Ta, co ją zyskał, sława nie zaginie.
Nie raz zwyciężca został zwyciężony,
I ty Swaranie, zostań pocieszony;
Kryje niekiedy słońce obłok ciemny,
Wschodzi; natychmiast wraca blask przyjemny.»
«Grumal, byłto król Kony, waleczny i żwawy,
Coraz z wojskiem na nowe puszczał się wyprawy:
Widok go krwi orzeźwiał, wrzask wojenny cieszył.
Pewnego czasu z wojskiem w kraj Kraka pośpieszył.
Wyszedł ten zaraz z puszczy, kędy bóztwa błagał,
A gdy się coraz odgłos wojsk Grumala wzmagał,
Wyszedł Krak przeciw niemu. O piękną walczyli,
Kilkakrotnie utarczki z sobą powtórzyli.
Zwyciężył Krak Grumala, pojmał, wziął w łańcuchy,
Osadził w skałach Brunko, gdzie pierzchliwe duchy
Straszne ryki, okropne jęki wydawały.
Opuszczony od wszystkich był przez czas niemały.
Odmienił się nakoniec los, co go uciskał,
Grumal nie tylko wolność, i sławę odzyskał.»
Bardy! wzruszenia srogie uśmierzajcie,
Rycerzów w bitwie poległych śpiewajcie.
Kiedyż usłyszę śpiewania podobne,
I dzieła ojców wielkie i ozdobne!
Głuchy las Selmy, o pagórki Kony
Nie obija się głos mile wzniesiony:
Czasy szczęśliwe jużeście minęły!
I arfy milczą i Bardy usnęły!
Już pierwsze zorze niebo zrumieniło,
Wierzchołek Kromli świtanie odkryło,
Gdy się otrąbił Swaran w polach Leni.
Przyszli rycerze jego zwyciężeni,
W smutnem milczeniu siedli na okręty,