Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/14

Ta strona została przepisana.

Najpowszechniej znane i szacowane są Bajki i Przypowieści Krasickiego. Od najdawniejszych czasów smakowali sobie ludzie w tym rodzaju zmyślenia. Czy ono wzięło początek w niewolniczych rządach, gdzie człowiek nie śmiejąc prawdy powiedzieć panu, wystawiał ją w podobieństwie; czy że umysł ludzki znajduje ukontentowanie przedzierać lekką zasłonę, pod którą się ukrywa prawda, a przez to własnej przyklaskiwać bystrości; bajki najmilszą były, są i będą dla ludzi zabawą. Rodzaj ten poezyi zdaje się na pozór lekki i drobny : potrzebuje atoli zbiegu rzadkich talentów : rozsądku w obraniu, trafności w przystosowaniu, lekkości, żywości i delikatności w odmalowaniu. Stworzył go Ezop, wykształcił Fedr, a La Fontaine przez wdzięki prostoty i szczerości w rzędzie najpiękniejszych literatury płodów postawił. Powiedziano o nim, że malował naturę, a pęzel zatrzymał. Zdaje się jednak, że pozwolił tego pęzla Krasickiemu. Te dwa dowcipy godne były udzielać się sobie, i poeta Polski zaufania Bajkopisa Sekwany nie zawiódł. Jakie wdzięki są w jego bajkach rozlane! jak myśl szczęśliwa! jak trafne obroty! jak wyraz jego tchnie szczerością i niewinną prostotą! Trudno jest w rozbieraniu okazywać to, czego samo uczucie jest jedynym sędzią. Już wartość dzieła tego zostaje pod pieczęcią czasu, i Bajki Krasickiego od dwudziestu lat w ręku wszystkich będące, z ukontentowaniem czytane i odczytywane, zgodnem zdaniem za dzieło najwyborniejsze uznane zostały. Pracowali u nas różni w tym rodzaju. Mijam Sto i oko Bajek Jabłonowskiego. Minasowicz przekładał Fedra, Jakubowski La Fontaina; inni tych pisarzów naśladowali. Mają swoje zalety : lecz żaden nie doszedł Krasickiego, a jeden tylko, którego imie łatwo powszechność zgadnie, tuż przy nim stanął[1].
Niemniejszej są godne chwały Satyry Krasickiego. Rodzaj ten nienawistny, gdy z granic swoich występuje i w paszkwil się zamienia, zamknięty w prawidłach przystojności, jakie mu sam Krasicki określił :

« Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka,
« Wielbi urząd, czci króla, lecz sądzi człowieka;

w tych, mówię, prawidłach zamknięty, bardzo jest pożyteczny i społeczności cywilnej i Rzeczypospolitej nauk. Dawni i niektórzy z późniejszych umieszczali śmiało imiona osób, których wady, lub głupstwa wytykali. Tak czynili z starożytnych Horacyusz, Juwenalis, z późniejszych Boileau i Pope. Krasicki naśladując tych wielkich mistrzów, trzymał się własnego prawidła : gromił złe obyczaje, wytykał nieuwagi, żartował z śmieszności : lecz nigdy nie ranił osoby. Połączył on trefność Horacyusza z mocą Juwenalisa. Możnaż silniej powstać na hańbę wieku swego, jak w pierwszej Satrze Wiek zepsuty? albo z większym gniewem wybuchnąć na bezczelności zbrodni, jak w drugiej pod napisem Wziętość? Chcemyli znowu co czytać w tonie lekkim, zabawnym, żartobliwym, czytajmy Satyrę przeciw Pijaństwu, czytajmy drugą o Oszczędności, a nadewszystko Żonę modną. Jan Kochanowski w swoim Satyrze jest tylko rozsądny. Opaliński, który chciał być Polskim Juwenalisem ma zapęd i ogień, ale jest rozwlekły, a pisząc bezrymowym wierszem, wcale niesmaczny. Naruszewicz jeden mógłby walczyć o palmę satyrycznej poezyi z Krasickim. Pisze mocno, łaje, gromi : lecz w tym tylko celuje gatunku satyry : nie ma nic z tej szczypiącej żartobliwie złośliwości, która jest tak przyjemną zaprawą Satyr Horacyusza. Sam Krasicki posiadał ten rzadki przymiot, i można powiedzieć, że Satyry jego nie ustępują niczemu, co najlepszego w tym rodzaju dawna i teraźniejsza literatura mieć może.
Jeszcze co do mniejszej Poezyi, wiele winien nasz język Krasickiemu. On zostawił wzory listów wierszopiskich, on w drobnych wierszach dał językowi naszemu lekkości zwrotność, do której zdawał się być niesposobny. Jego Podróż do Biłgoraju, jego Listy wierszami przeplatane, pisane z dowcipem, z żywością, naturalnością, stały się dla nas tem, czem jest dla Francuzów La Chapelle, i lekkie poezye Woltera.
Gdyby Krasicki nic więcej nie zrobił nad satyry i bajki, jużby stanął na czele Poetów Polskich. Ale co większą jeszcze, a jemu tylko właściwą stanowi chwałę, on sam ubogacił ją poematami w ściślejszem znaczeniu wziętemi, których dotąd wcale poezya nasza nie miała : bo Wojna Kozacka Twardowskiego, jest tylko historyą rozwlekłym wierszem pisaną. Ten rodzaj poezyi, większej w imaginacyi obiętości, większej rozległości geniuszu, śmielszego pęzla, wynioślejszego stylu wyciąga, a zatem większe autorowi daje prawo do chwały.
Pierwsze poema Krasickiego, i najpierwej w porządku dzieł jego wydane, jest Myszeis. Zdaje się, że Batrachomiomachia, czyli Wojna myszy z żabami, pospolicie przyznawana Homerowi, była wzorem tego poematu. Nie wiemy, czyli krótkie poema Homera, jest tylko igraszką wesołej myśli, czy też miał ukryty zamysł poeta wyśmiać kłótnie jakiego miasta. W Myszeidzie widoczniejsze są stosunki do przywar narodowych. Spór szczurów i myszy o pierwszeństwo, wystawia kłótnie między naszym senatem i stanem rycerskim. Rada ministrów na dworze Popiela, osobliwie jej konkluzum, wyraża pospolite obrady Polskie przed sejmem 1788. W charakterach myszy różnych krain, odrysowane są charaktery różnych narodów. Biblioteka zamieniona w spiżarnią, jest szczęśliwą i stosowną fikcyą. W całem poemacie myśl trefna i zabawna. Wstępy na wzór Aryosta, zmyśli moralnych. Rzucone uwagi wysokie z zastanowienia się nad rzeczami drobnemi, czynią skutek przedziwny. Obraz Filusia kotka, faworyta xiężniczki Duchny, bardzo piękny : niemniej dobrze zrobiony opis lichwiarza. Apostrofę o miłości ojczyzny stała się niejako wyrazem świętym. Niektórzy mniemali, że Myszeis jest poematem zupełnie allegorycznem że pod imionami Gryzomira, Gryzandra, Rominogrobisa, Mruczysława, Filusia, Syrowinda, ukryte były pewne osoby. Ale próżne ich były usiłowania w znalezieniu klucza do tej allegoryi. Atoli podobna do prawdy, że poema to było w początku pisane w celu satyrycznym : potem odmienił myśl autor, i zrobił je czystą igraszką wesołego dowcipu. Jakoż niepodobna rozumieć, aby geniusz tak trafny i szczęśliwy, pisał rzecz bez celu. Mimo, że chciał zatrzeć wszystkie ślady pierwiastkowego zamiaru, zostało się jednak kilka, po których można dociec myśli autora. Ktokolwiek wczyta się dobrze w to poema, znajdzie niejakie podobieństwa, kogo autor przez Popiela, kogo przez myszy i szczury, kogo przez koty i naczelnika ich Mruczysława, kogo przez dyzgracyowanego ministra, chciał oznaczyć.

Monachomachia czyli Wojna Mnichów od tych nawet dzisiaj z uśmiechem czytana, których przed dwudziestą laty dotykać zdawała się, taki miała początek. Fryderyk II, dał autorowi tenże sam apartament, w pałacu Sans-souci w którym mieszkał Wolter, mówiąc mu, iż w takiem miejscu powinienby być natchniony i co pięknego napisać. Owocem tego wyzwania była Monachomachia. Poema to powszechnem zdaniem za doskonałe w swoim rodzaju dzieło jest miane. Są, prawda, niektóre przerwy w opowiadaniu : ale wesołość myśli, trafność obrazów, dokładność w wydaniu obyczajów, do tego płynność wiersza, dowcip w krytyce, w najwyższym stopniu je zaleca, i zawsze będzie z ukontentowaniem czytane. Jeźli nie ma tyle poprawy, co Pulpit Boileau, więcej ma wesołości i żywości. Wszyscy umiemy je na pamięć. Przytoczenie jakiego miejsca z tego dzieła, nie raz w najbardziej zasępionem towarzystwie odżywiło

  1. Julian Niemcewicz