Strona:Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym (Polona).djvu/145

Ta strona została przepisana.
WIERSZE RÓŻNE.




I. O pochwałach do Króla.


I parnas już zdworaczał, a Muza ostrożna,
Wie co zysk, wie co strata, straciła swą śmiałość;
Ty królu! co cię chwalić bez pochlebstwa można,
Ty, co znasz szczerość chwalców, pochlebców zuchwałość.

Twej cnocie miła chwała, lecz taki obrzydły,
Który ją nieprawemi oczernia kadzidły.

Chwalić męża prawego, co godzien pochwały,
Jestto hołd winny dawać przymiotom i cnocie.
Nie idzie drogą pochlebstw człowiek doskonały,
Widzi świetny blask szychu, lecz zna na złocie.
Chęć zysku błahych myśli na nim nie wymodli,
Ta chwalcę upokarza, chwalonego podli.

Nie dla próżnych okrzyków działa wielka dusza,
Sama sobie nagrodą: o fraszki nie stoi.
Umysł gminu poziomy okazałość wzrusza,
Kupuje wielbicielów, kto się prawdy hoi.
Chwała, kunsztem nabyta, wieków nie oszuka.
Dobrym korzyść, złym hańba, a miernym nauka.

Wielkich stopnie dostojeństw nie są próbą cnoty,
Częściej ta w najpodlejszem mieszkaniu się kryje:
Miejsce sławy, rozumu, posiadł kruszec złoty,
Wyszła z mody poczciwość, chytrością świat żyje.
Nie nasze, co los szczęsnym przysposobił datkiem.
Cnota treścią człowieka, a reszta przypadkiem.

Mylna roznosicielka dzieł tylko pozornych,
Za mniemaniem, nie prawdą, sława się unosi:
Wielbią pióra przedajne tyranów niesfornych.
Okrzyk gminu podłego szczęście tylko głosi:
Błędny w swoich wyrokach, żądzą uprzedzony.
Potępiał Sokratesów, uwielbiał Nerony.

Gardzi czczemi pozory, i gminu odgłosem
Ten, którego poczciwość jest nienaruszona:
Nie w ludzkiej jestto mocy dysponować losem.
Walizy on zawsze z cnotą, lecz jej nie pokona.
Prawe chęci nadwątla fatalnym przymusem:
Rzym świetny za Augusta, zgorzał pod Tytusem.



II. Osobność.


Spokojny kącie, w którym się okrywam
Od uprzykrzonej natrętników zgrai,
W twojej zaciszy we wszystko opływam,
Pewen, że głos mój i myśl się utai.
Złe mi widoki utrudzony srodze,
Pozwól niech w tobie przykrość moję słodzę.

Dość długo byłem fortuny igrzyskiem,
Czas już rozpięte Jan no spuścić żagle:
Niech się «wiat bawi innem widowiskiem,
Niech jednych wznosi, spuszcza drugich nagłe;
Nie chcę i myśleć o fortuny kole,
Byłem na górze, byłem i na dole.

Póki wiek rzezki, nie pewne zawody
Przyszłego wieku uwdzięczał i słodził.
Biegłem za szczęściem mniej baczny, bo młody:
Niech też odetchnę, dościem się nachodził;
Patrzcie na innych Argusy stooczne,
Ja sobie w kącie tymczasem odpocznę.



III. O niestateczności losu.


Czemuż się skarżysz na fortuny ciosy,
W twych ożaleniach mniej baczny?
Nie wiesz, jak zmienne wszystkie nasze losy,
Jaki jej humor dziwaczny?
W momencie jednym szczęście zniszczyć zdoła,
A w swem działaniu fałszywem.
Raz zbytnie smutna, drugi raz wesoła,
Czyni nędznego szczęśliwym.
Stoją u portu bezpieczne okręty,
Żeglarz spokojny w ochronie:
W punkcie rwą z kotwic gwałtowne odmęty.
Żeglarz i okręt utonie.
Szczęśliwy, który w dzień doznawszy burzy,
Niepewen w wrzawie noclegu.
Patrząc zdaleka, jak się okręt nurzy,
Śmieje się z fali na brzegu.



IV. Pszczoły. do Alexandra Wasilewskiego.


Ty, który zrzucił jarzmo uprzedzenia.
Chce dumnych różnic i dworszczyzny troski;
Ty, coś w mierności szukał utajenia.
I znalazł szczęście wpośród twojej wioski.
Tam, gdzie liść szemrze, gdzie mruczą strumyki.
Siądź na murawie, czytaj te wierszyki.
Rządnego państwa mieszkańcy szczęśliwi.
Wam tylko szczęścia, wam losu zazdroszczę.
O wspólne dobro jedynie troskliwi.
Zysk was nie ślepi, chciwość was nie troszcze.
Zazdrość nie gryzie, nadzieja nie łudzi
Pszczółki! szczęśliwsze jesteście od ludzi.
Pod czułej matki starownym dozorem,
Bez trosk, bez pracy, dni wasze pędzicie:
Równe w usłudze, gardzicie wyborem.
Skrzętne o przyszłość, siebie, nas żywicie.
Niewdzięczny człowiek wam tylko nie sprzyja,
Bierze dar chciwie, a dawce zabija.
Gdy wdzięczna pora nastającej wiosny,
Słodkiem wzruszeniem rzeźwi przyrodzenie;
Daje się słyszeć w rojach brzęk radosny:
A opuściwszy zimowe schronienie,