Mości xięże kanoniku!
Głupstwa w świecie jest bez liku:
Nie zle jednak rzecz oznaczyć,
I w czem głupstwo, wytłumaczyć.
Ci, co zwierzchność posiadają,
Głupstwa żadnego nie mają:
Z natury, sposobu, czynu,
To jest tylko podział gminu.
Ci ubodzy, ci bogaci:
Kto jest głupi? ten, co płaci,
Rzecz trzymając, w równej mierze,
Kto jest mądry? ten, co bierze.
Z pośrodka ziemi niegdyś wydobyty,
Różne na siebie bierałem postaci :
Teraz pod stęplem mennicznym ukryty,
Włóczęga na wzór moich innych braci,
Niech też przemówię, a w przykładzie rzadki.
Opowiem moje rozliczne przypadki.
Murzyn mnie zdobył, gdym był jeszcze proszkiem,
Prostak! na lemiesz do pługa ukował.
Byłem naczyniem, zrobili mnie bożkiem,
Ten, co mną orał, czcił potem, szanował;
Zwyczajne ślepej fortuny igrzysko,
Raz zbyt wysoko byłem, drugi nisko.
Choć byłem bożkiem, przecież, żem był złoty,
Przyszło do tego, iż z ołtarza spadłem!
Trzeba pójść było na nowe obroty,
Znowum się spotkał z młotem i kowadłem;
A przyciśniony stęplowym mosiądzem,
Lemiesz, bóg, kubek, zostałem pieniądzem.
Idealnego towarów szacunku,
Zrazu bywałem cechą sprawiedliwą:
Wspierałem nędznych w przystojnym szafunku,
Rozdany szczodrze ręką dobrotliwą:
Z latym się popsuł, a powszechną szkodą,
Stałem się niecnót i zdrady nagrodą.
Dopierom poznał dzielność, przedtem skrytą,
Kiedym się w ręku bezbożnych obaczył :
Zacząłem rządzić Rzecząpospolitą,
Jam prawa znosił, stanowił, tłumaczył.
Skorom gdzie błysnął, zaraz jak najrychlej
Zagadłem mędrców, a mówce ucichli.
Tam, gdziem był wieków przykładem odparty,
Gdzie Likurg wszystkie przystępy zagrodził;
Przecież z Lizandrem wkradłem się do Sparty,
Lud z jarzma prostej cnoty oswobodził.
Ow, co przemysłem tyle dokazywał,
Mną Filip zamków najlepiej dobywał.
Gdzie nigdy owe nieprzedajne dusze,
Stateczną zawsze tłumiły mnie wzgardą,
Jam przeinaczył rzymskie animusze,
Jam zgnębił cnotę, ubóztwem zbyt hardą.
Tych, co Porsenna, Pyrrus nie zbogacił,
Numid Jugurta pieniędzmi zapłacił.
W dalszym przeciągu pod różnemi cechy,
Rządziłem światem i z cnotą wojował;
Jej świętą odzież jam wkładał na grzechy,
Jam sprawiedliwość niezbytą kupował.
Waleczny zelant, statysta uprzejmy,
Dla stołków, świeczek, rwałem wolne sejmy.
Ryłem nieprawych korzyści zapłatą,
Jaśnie wielmożnych, jaśnie oświeconych:
Byłem bezczelnych złodziejów intratą,
Byłem orężem w ręku u szalonych;
Wpadłem dziś gorzej niż w pazury wilcze,
Jestem tam, gdzie to. — Lepiej, że zamilczę.
Panie Janie!
W każdym stanie
Zyskać można
Mysl ostrożna
Obrać umie,
Gdy rozumie,
I obiera,
Gdy otwiera
To w czem treści.
Więc boleści
Się ustrzegą,
Zapobiega.
W czem ma stracić,
W czem zbogacić
Ma się snadnie,
łatwo zgadnie.
Więc ty o to
Zawsze z cnotą
Masz się starać:
Bo ukarać
Insze kroki,
Bez odwłoki
Niebo może.
Cnota wzmoże,
A szalbierstwo,
Duma, zdzierstwo,
Zle prowadzi,
Zawsze zdradzi.
Cnota wdzięczy,
Cnota wieńczy,
Kto cnotliwy,
Ten szczęśliwy.
Mój Ignacy,
Któż bez pracy
Zyskał szczęście,
I zamęście ?
Gospodarstwo,
I handlarstwo,
Wszystko w czasie
Tam uda się,
Gdy kto szczerze
Rzeczy bierze,